Recepta na szczęście
W ostatnim czasie w moim życiu, "wydarzają" się rzeczy, które zmuszają mnie do zdefiniowania na nowo, czym jest dla mnie szczęście. Nie są to popularne przemyślenia, zachęta do fit-życia, prowadzenia trackera snu czy biegania po parku w różowych nike'ach (choć jeśli Cię to uszczęśliwia - trzymam kciuki! :) ) Trochę inne spojrzenie - czy się z nim zgodzisz?
Czy szczęście to stabilizacja? Świadomość, że wszystko co się dziś wydarzy mam zaplanowane i przewidziane w grafiku? Że nic nie powinno się zbyt gwałtownie zmienić i raczej niewiele mnie zaskoczy?
Czy szczęście to komfort? Życie ułożone tak, żeby to mnie było wygodnie, żeby wszystko idealnie do siebie pasowało i działało bez zarzutu? Sprawny samochód, odpowiednie zarobki, wystarczające na pokrycie moich zachcianek i pozwalające zrealizować każdy pomysł bez wysiłku, bo przecież pieniądze zapewniają bezpieczeństwo, prawda?
Czy szczęście jest wtedy kiedy to JA mam rację? Kiedy uda mi się wygrać dyskusję, nawet czyimś kosztem - przecież ważne żeby moja samoocena była dość wysoka i żebym czuła się lepsza niż inni- to sprawi, że będę szczęśliwa?
A może szczęście to coś zupełnie innego?
Odkryłam, że szczęście tak naprawdę nie zależy od tego ile mam, jak wysoki jest komfort mojego życia, ile zarobię. Nie zależy od tego czy wszystko idzie zgodnie z (moim) planem, czy wszystko jest zanotowane w kalendarzu, i jest stabilne i przewidziane z odpowiednim wyprzedzeniem. Szczęście nie zależy nawet od tego, czy wypełnię wszystkie postanowienia, spełnię każde marzenie i pomysł, czy odwiedzę wszystkie cele podróży i spełnię się zawodowo w wieku 25 lat.
To może dać mi zadowolenie na pewien czas, chwilowe pocieszenie i poczucie złudnego bezpieczeństwa. Nie ma w tym nic złego, ale czy to jest naprawdę najważniejsze?
Co to dla mnie znaczy być szczęśliwym?
Moje szczęście to kwestia decyzji.
Czy w takich okolicznościach w jakich się właśnie znajduję, trudności, przeciwności, nieprzewidzianych komplikacji, bólu, smutku, niepewności i złości na niesprawiedliwość jaka mnie spotyka - czy zdecyduję się pozwolić temu wszystkiego przygnieść mnie do ziemi, czy może będę walczyć i szukać zawsze jakiejś cząstki dobra w tym wszystkim.
Moje szczęście to wypełnienie planu.
Chwila, przecież dopiero mówiłam, że plan nie jest najważniejszy. Owszem - mój. Ale nie mojego planu chcę się trzymać, a Boga. On ma dla mnie plan, najlepszy z możliwych - i nawet komplikacje nie mogą nim zachwiać - i tak się wypełni - dopóki będę mu ufać.
Moje szczęście to patrzenie szeroko na to, co się dzieje i szukanie możliwości nawet w najczarniejszym scenariuszu. Ale też docenianie i wdzięczność za każdą drobną rzecz kiedy życie układa się dla mnie w jasnych barwach. (Nie zawsze wszystko się sypie! Przecież są też dobre dni! :)
Moje szczęście to walka każdego dnia o swoje przekonania i duma kiedy przeżyję kolejny dzień nie tracąc wiary, nie oddając jej w ręce beznadziei jaka mnie czasem otacza.
Nie wiem co teraz przeżywasz, czy jesteś zagubiony czy wręcz przeciwnie, coś nowego i pasjonującego zaczyna się w Twoim życiu. Na pewno jednak, bez względu na to punkt w jakim jesteś - możesz być szczęśliwy - to kwestia decyzji.
A co Tobie daje szczęście?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz