Jak lepiej dogadywać się z ludźmi?

Jak lepiej dogadywać się z ludźmi?




Odkąd tyle siedzimy w domu, zauważyłam liczne głosy, częściowo żartobliwe, że po "kwarantannie" wzrośnie liczba rozstań i rozwodów. W pierwszym momencie zaśmiałam się pod nosem, bo troszkę to było zabawne. Jednak po chwili zastanowienia, to smutne, że z powodu spędzenia ze sobą większej ilości czasu ludzie mieliby rezygnować z bycia ze sobą i kończyć, często wieloletnie, związki. Czy naprawdę nie potrafimy być ze sobą? Czy partner lub partnerka to dla nas tylko pewnego rodzaju "uzupełnienie" do szybkiego życia w biegu? Pracujemy, studiujemy, robimy zakupy, rozwijamy jakieś pasje, a tak żeby nie nazywało się, że jesteśmy sami, mamy kogoś, z kim spotykamy się wieczorami i rankami. 

Jeśli faktycznie zamknięcie z drugą osobą okazuje się dla nas tak ciężkie, to z czego to wynika? Czy może tak naprawdę nie znamy tej osoby, a w takich chwilach wychodzą z nas, chcąc nie chcąc, wszystkie ciężkie cechy charakteru? Czy to nasza potrzeba "pobycia samemu" i złość, że ktoś ciągle znajduje się w naszej przestrzeni? A może, po prostu nie potrafimy się ze sobą dobrze komunikować, a to rodzi masę, często niepotrzebnych, konfliktów i sprzeczek? 

Tak naprawdę, myślę, że problem z komunikacją to nie tylko problem w czasach pandemii i domowej izolacji. Mamy z nią problem na co dzień. Myślę, że wiele "zasad" komunikacji jest w nas zakodowana, jakoś intuicyjnie, ale także wiele z nich jest nam nie znana. Zachowujemy się w jakiś sposób, każdy ze swoim charakterem, ze swoim bagażem doświadczeń i własnym kontekstem. Często niewiedza na temat tego, jak działa komunikacja powoduje w nas frustrację i złość, no bo denerwuje nas kiedy ktoś nie rozumie naszego przekazu, kiedy nie ma odpowiedzi z drugiej strony, albo kiedy musimy coś powtarzać po kilka razy, zanim zostaniemy usłyszani. Czasami wystarczyłoby zmienić sposób komunikowania i przestać z góry oceniać innych, żeby po pierwsze dogadywać się lepiej, a po drugie zapewnić sobie większy spokój i luz w relacjach z innymi... ale może od początku :) 


Po pierwsze, trzeba zrozumieć jak przebiega komunikacja... 


Tu najlepiej pasowałby schemat komunikacji, który po 5 latach studiów mogłabym opisać, gdyby ktoś obudził mnie w środku nocy :) 

Wygląda to bardzo prosto. Mamy osobę, która coś komunikuje, jakiś przekaz i kogoś, kto go odbiera, albo przynajmniej docelowo ma go odebrać. W praktyce jednak to okazuje się trudniejsze. Pamiętacie z dzieciństwa grę w głuchy telefon? Pamiętacie jak często oryginalny przekaz docierał do ostatniej osoby w zmodyfikowanej, albo totalnie zmienionej formie? Tak też działa nasze codziennie komunikowanie, zmiana ma jednak mniej widowiskową formę :)

Przede wszystkim zapominamy bardzo często o czymś co nazywa się "szumami komunikacyjnymi". Są to wszystkie "przeszkadzacze", zaczynając od tych fizycznych, takich jak hałas, zbyt wysoka temperatura, albo ostre światło, które uniemożliwia widzenie drugiej osoby, poprzez bariery językowe, aż do wszelkiego rodzaju uprzedzeń i emocji jakie odczuwamy wobec rozmówcy. To ciekawe, ale one te ostatnie także wpływają na jakość naszej komunikacji, na przykład osoby, wobec których jesteśmy uprzedzeni, lub mamy z nimi jakieś negatywne skojarzenia, będzie odbierali inaczej niż tych, których kochamy. Jesteśmy skłonni wybaczyć niedopowiedzenia, lub nieodpowiadający nam ton takim osobom, ale negatywnie odbieramy to w przypadku nie lubianych przez nas osób.

W ten sposób jeden komunikat może być odebrany różnie, w zależności od osoby, która go przesyła. 




Kolejnym elementem, który znajduje się w schemacie i odgrywa dużą rolę to sprzężenie zwrotne, czyli jakaś odpowiedź na nasz komunikat. Jeśli chcemy się z kimś dobrze dogadać, to oczekujemy od odbiorcy jakiegoś odzewu, potwierdzenia, że zrozumiał, a on oczekuje tego samego od nas :) Pozostawianie czyichś pytań i komunikatów bez odpowiedzi zatrzymuje komunikację i utrudnia dojście do porozumienia. 





Po drugie, komunikacja to nie tylko słowa.... 


Przypomnij sobie sytuację, kiedy podczas rozmowy z kimś, Twój rozmówca, lub rozmówczyni przewróciła oczami, lub zaczęła ostentacyjnie ziewać, albo prychnęła po Twojej wypowiedzi. Chociaż mogłoby się wydawać, że większość tego, co chcemy przekazać zawiera się w słowach, tak naprawdę to jak ktoś nas zrozumie i odbierze to głównie nasza mowa niewerbalna - czyli wszystko poza słowami. Jest to szerokie pojęcie, ale zawiera w sobie głównie nasze gesty, wszelkiego rodzaju odruchy, wydawane dźwięki (wspomniane już prychnięcia, westchnienia, cmokanie itd.), tonację głosu, czy naszą ogólną postawę ciała. 

Zdradzę Wam dziś trochę wiedzy prosto z nauk o komunikowaniu - nasze zachowanie niewerbalne można podzielić na kilka kategorii i myślę, że to ciekawe - bo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że te kwestie mogą także być elementem komunikatu. A więc:

  • Aparycja - to słowo raczej znane, określa całość naszej prezencji, obejmuje zmienne elementy, jak fryzura czy ubiór, oraz częściowo zmienne - kolor oczu czy waga (proszę się nie obrażać!:p) 
  • Kinezyka - tutaj są wszystkie gesty, ruchy ciała, mimika
  • Haptyka - to sygnały przekazywane przez dotyk, bezpośredni kontakt fizyczny, podanie ręki, przytulenie, poklepanie po głowie (odbierane czasem jako traktowanie "po macoszemu"), ale także niestety negatywne takie jak uderzenie 
  • Proksemika - to relacja ciało-przestrzeń. Możemy komunikować przez zachowywanie, lub unikanie dystansu 
  • Parajęzyk  - to właśnie sygnały głosowe inne niż słowa, na przykład śmiech 
  • Chronemika - czas. Poświęcanie drugiej osobie czasu, lub patrzenie przez całe spotkanie na zegarek i dawanie do zrozumienia, że tego czasu mamy mało 
Zatem trzymanie drugiej osoby na dystans, siadanie po drugiej stronie pokoju, lub unikanie kontaktu fizycznego, albo po prostu gesty, które mogą się komuś źle skojarzyć, mogą doprowadzać do niedomówień, konfliktów lub sprzeczek, a na pewno do niezrozumienia. Jeśli mamy problem w komunikacji z ludźmi (wiem, że "mieć problem" nie brzmi dobrze, ale chodzi po prostu o często powtarzające się kłopotu z porozumiewaniem się z innymi) możemy spróbować przeanalizować nasze rozmowy z innymi i spróbować wychwycić, czy któreś z naszych niewerbalnych zachowań mogą na to wpływać.

Często takie rzeczy robimy zupełnie nieświadomie, czasem wynikają one z jakichś naszych przeżyć, czy odczuć - na przykład trzymanie dystansu może wynikać z braku zaufania do drugiej osoby. Warto jest jednak poobserwować siebie i spróbować zapanować nad tym, jak się zachowujemy, aby ułatwić sobie kontakty z innymi. 





Po trzecie, pamiętaj, że osoba, z którą rozmawiasz - nie jest TOBĄ 


Tym, o czym najczęściej zapominamy, to że nasz rozmówca nie jest taki sam jak my. Jest inną, odrębną osobą, która ma inną osobowość, inny charakter, jest inaczej wychowana i inaczej odbiera rzeczywistość. Próbujemy coś przekazać na swój sposób, nie biorąc pod uwagę tego, jaki sposób będzie najlepszy dla rozmówcy.

Chociaż te różnice występują między każdą dwójką ludzi, to najbardziej widoczne są między na przykład kobietami a mężczyznami, lub między młodym pokoleniem a starszym, albo między introwertykiem a ekstrawertykiem. Nie mówię, że te pary najczęściej się kłócą, ale że są między nimi duże różnice. 

To z tych różnic najczęściej wynikają nieporozumienia. Pewne, oczywiste dla nas sprawy, dla kogoś mogą być bardzo skomplikowane, możemy różnić się poglądami, możemy ze względu na większą lub mniejszą wrażliwość inaczej odbierać pewnie słowa. Ci wrażliwsi, częściej będą traktować rzeczy bardziej personalnie, łatwiej ich zranić. Z kolei osoby "twardsze" mogą komunikować w sposób bardziej bezpośredni czy ostry, prowadząc do kolejnych spięć. 

Różnicę może zrobić nawet taki drobiazg jak poziom zmęczenia. Załatwianie ważnych spraw o późnych godzinach, kiedy już rozmówca jest zmęczony, na przykład pracą czy innymi sprawami będzie zdecydowanie trudniejsze, niż kiedy potrafi się w pełni skupić na konwersacji. 

Jeśli chcesz dobrze dogadywać się z innymi, spróbuj wykazać się empatią, wczuć się w sytuację drugiej osoby, zastanów się jak może odebrać, to co powiesz i postaraj się przekazać to tak, jak jej będzie to najłatwiej zrozumieć. Nie chodzi też oczywiście o to, żeby obchodzić się z każdym jak z jajkiem, czasem musimy użyć mocniejszych słów, aby kogoś ustrzec przed złą decyzją itd. Ale nawet to możemy zrobić z uwzględnieniem odczuć tej osoby, w taki sposób, aby jej pomóc, a nie zranić. 

Różnic jest wiele, ale wszystkich nas łączy to, że chcemy być zrozumiani. Dlatego dążmy do tego, aby komunikować sprawnie, unikać rozpraszaczy, pamiętać o mowie niewerbalnej i różnicach, a nasza komunikacja na pewno stanie się lepsza :) 


A Wy, macie jeszcze jakieś doświadczenia, pomysły co może poprawić naszą komunikację? A może zauważacie coś, czym się różnimy i to ja utrudnia? Jak zawsze czekam na Wasze komentarze i pozdrawiam! 












Te małe rzeczy

Te małe rzeczy



Przez chwilę tylko oddychaj. Nie myśl, nie analizuj, nie wspominaj, nie planuj, nie rozważaj. Weź oddech i skup się na tym, jak dobrze jest móc oddychać. Wyjdź na balkon, albo otwórz okno. Odetchnij świeżym powietrzem. Nie oceniaj przez chwilę pani sąsiadki, co niepotrzebnie poszła do sklepu, nie myśl o brudnej szybie, której nie umyłeś na święta, oddychaj. 

Od kilku tygodni stale towarzyszy mi uczucie poddenerwowania, stresu, lekkiego niepokoju, niepewności. Piszę do Was o spokoju, o prostocie, o cieszeniu się małymi rzeczami już jakiś czas. Ale teraz, szczególnie kiedy te małe rzeczy, ta prostota, te drobiazgi, codzienność zamknięta w czterech ścianach to wszystko co mamy... teraz widzę ile to znaczy. Jak cenna jest umiejętność prostego życia. Wszystkie teorie less, slow itd. nabierają teraz sensu, choć część z nas jest w nie wrzucona bez własnej woli. A możliwe, że też część jest o wiele mocniej obładowana pracą niż zwykle, w końcu praca z domu, połączona z opieką nad dziećmi i domem to musi być ogromne wyzwanie....






A ja odkrywam moje małe rzeczy, relaksujące mnie, powtarzalne, nadające moim dniom pewną rutynę, która uspokaja. Uczę się czerpać z sytuacji, której nikt z nas nie wybrałby z własnej woli. Uczę się cieszyć każdym dniem i doceniać, że jeszcze oddycham, że moje płuca ciągle działają. 

Sadzę zioła w doniczkach z recyklingu na balkonie, zasiałam maciejkę i dwa razy dziennie sprawdzam, jak rośnie. Spryskuję ją wodą i cieszę się z każdego wyrastającego listka. Jest coś terapeutycznego w zieleni, szczególnie tej świeżej, wiosennej. 

Wietrzę mieszkanie dwa razy dziennie, a jeśli jest ciepło to nawet częściej. Rano siadam na balkonie i przyjmuję witaminę D, a po południu patrzę jak pięknie światło zachodu słońca maluje mi ściany i sufit. 

Gotuję to, co wymaga długiego przygotowania. Mieszam przez pół godziny żeby zrobić domowy lemon curd i z satysfakcją robię do niego gofry (nie odwrotnie). Pierwszy raz mam tyle czasu, że robię drożdżowe wypieki wszelkiego rodzaju. Wcześniej zdanie "odstaw do wyrośnięcia na godzinę" zawsze mnie zniechęcało.

Wieszam pranie na balkonie, a ono w zamian pięknie pachnie kiedy wysycha na świeżym powietrzu. Mam też czas wyprasować pościel i to czego zwykle nie prasuję, bo szkoda czasu. 

Korzystam ze źródeł online i dowiaduję się o naturalnych kosmetykach, jak pięknie pisać, jak zrobić własne świeczki, jak wykorzystać obierki z cytryny i jabłka... (Chcecie jakąś listę tutoriali?)

Nawet pisanie pracy magisterskiej zaczęło mi sprawiać satysfakcję. Bo mam na to czas. Bo nie robię tego w pośpiechu. 

Spędzam czas nad książką, modlę się i z radością przyjmuję ten spokój, który dzięki temu mam. 

***



Oddychaj. Uciesz się, że możesz. Zobacz, Twoja codzienność jest teraz prostsza. Doceń ją sobie. 



























Kawowe alternatywy dla każdego

Kawowe alternatywy dla każdego



Mam nadzieję, że czas w domu upływa Wam przyjemnie i że aż tak się nie stresujecie? Dla większości jednak nie są to wakacje i codziennie muszą pracować, tyle że trochę inaczej niż do tej pory. A skoro pracy dużo to nic nie będzie do niej lepiej mobilizować niż pyszna kawa :) A skoro (przynajmniej teoretycznie) mamy troszkę więcej czasu, może zamiast rozpuszczalnej kawy, albo takiej z ekspresu warto byłoby sięgnąć po coś nowego?

Oczywiście teraz przed nami Święta, więc kilka dni odpoczynku od pracy  - tym bardziej czas na dobrą kawę! 

Kawę można parzyć na mnóstwo sposobów, bardziej lub mniej profesjonalnie, pić ją z mlekiem i cukrem, lub czarną jak egipska noc ;P Niezależnie od tego jak lubisz swoją kawę, chcę Cię dziś zachęcić do skosztowania kawy parzonej jedną z alternatywnych metod. 



Alternatyw (czyli tych sposobów parzenia kawy inaczej niż z użyciem ekspresu) jest sporo, a co jakiś czas powstają nowe – te najpopularniejsze to Kawiarka, French Press, Drip, Chemex i Aeropress. Na wstępie zaznaczę, że nie jestem może baristką z certyfikatem, więc nie rozliczajcie mnie za nazewnictwo, ale parzyłam profesjonalnie kawę przez prawie rok i zdążyłam się co nieco nauczyć, a wszystkie rady zawarte w artykule są skonsultowane z wykwalifikowanym baristą więc możecie być spokojni o ich rzetelność :)


Chcę Wam pokazać, że parzenie alternatyw to wcale nie jest czarna magia i praktycznie bez potrzeby zakupu super profesjonalnych sprzętów za miliony monet możecie w domowym zaciszu wyczarować pyszną kawę jak z kawiarni, a nawet lepszą bo doprawioną osobistą satysfakcją :) 

Dzisiaj podstawowe zasady parzenia kawy, które powinniśmy stosować zawsze kiedy przygotowujemy ten napój, oraz wskazówki parzenia kawy w Kawiarce, French Pressie i za pomocą Dripa (zwanego też Drip V60). 




Podstawowe wskazówki przy parzeniu 


TEMPERATURA.

Przede wszystkim zawsze powinniśmy pamiętać, żeby żadnej kawy nie zalewać wrzątkiem. Kropka. Od momentu zagotowania się powinniśmy odczekać około 2-3 minut, lub jeśli posiadamy termometr spożywczy woda powinna mieć od 82-90 stopni C.  To tak jak z większością herbat, i innych naparów. Wrzątek po prostu „przeparzy” nam kawę i pozbawi jej cennych walorów smakowych. Zbyt zimna kawa z kolei może powodować niedoparzenie i cierpki smak kawy.  A jeśli już jesteśmy przy wodzie, jeśli woda w Waszym miejscu zamieszkania jest mocno twarda to warto ją przed parzeniem przefiltrować, ale to tak na marginesie ;) 


GRAMATURA.

Według SCA (Specialty Coffee Association) na 100ml wody powinno przypaść 7 g kawy, ale żeby uzyskać bardzo intensywny napar może to być nawet 8-9g, jeśli do parzenia używamy bardzo delikatnej kawy o lekkim aromacie :)  


GRUBOŚĆ.

Kupiona w sklepie już zmielona kawa, najczęściej zmielona jest bardzo drobno. Alternatywy lubią raczej kawę zmieloną troszkę grubiej, ale ta drobna najlepiej sprawdzi się przy parzeniu dripa ponieważ generalnie im krótszy kontakt kawy z wodą tym drobniej może być zmielona. Do frenchpressa i kawiarki warto kawę zmielić  na średnie drobinki. W nich kontakt kawy z wodą jest dłuższy. W przypadku kawiarki zbyt drobno zmielona kawa mogłaby zatkać sitko i kawa mogłaby się nie udać.  


Oprócz tego, 

warto pamiętać, aby nie rzucać się na kawę od razu po zaparzeniu, ponieważ więcej aromatu kawy możemy wyczuć pijąc ją ciepłą, a nie gorącą – poza tym, wrzątkiem łatwo się poparzyć, a wtedy to już wcale nie poczujemy smaku


Kupując kawę 

warto zwrócić uwagę na jej datę ważności, tak samo na daty ważności kawy, którą już mamy w domu. Wydawać by się mogło, że lekko przeterminowana kawa nie traci smaku, ale uwierzcie, różnica w świeżej kawie, a takiej która od palenia do parzenia czeka 3 lata jest ogromna. Przede wszystkim traci wiele aromatu. O wiele lepszy efekt uzyskamy też jeśli kawę będziemy mielić sami, tuż przed parzeniem. :)




Kawiarka 




Kawiarka to takie wdzięczne narzędzie, które kawę robi praktycznie samo i robi to bardzo dobrze! Z pochodzenia czysto włoska kawiarka składa się ze zbiorniczka na wodę, sitka na kawę i górnej części, do której przelewa się nasza kawka. Pomiędzy tą górną częścią i sitkiem mamy jeszcze uszczelkę, dzięki której kawa nie ucieka poza urządzenie – dlatego pamiętajcie żeby zawsze po myciu kawiarki włożyć ją na miejsce :)


Do tej metody parzenia najlepiej zmielić kawę na średnie drobinki, trochę grubsze niż do ekspresu. Jest to też wyjątek od reguły nie parzenia kawy wrzątkiem, ponieważ w przypadku kawiarki najlepiej wlać do zbiorniczka na dole właśnie wrzątek w odpowiedniej ilości (patrz: dobranej do ilości kawy), następnie nakładamy pojemniczek na kawę, wsypujemy jej odpowiednią ilość, dociskamy i zakręcamy kawiarkę. Stawiamy ją na średnim ogniu. Jeśli do zbiorniczka na dole wlejemy wrzątek kawa powinna być gotowa po 2 minutkach. Jeśli wlejemy do zbiorniczka zimną wodę, wtedy po pierwsze przygotowanie jej trwa o wiele dłużej, a po drugie kawa dłużej ma kontakt z wodą, dłużej się parzy, przez co może być przeparzona. Jeśli do tej pory zawsze zaczynaliście od zimnej wody spróbujcie takiej małej zmiany, naprawdę jest różnica! Pamiętajcie tylko o zabezpieczeniu dłoni szmatką, lub rękawicą ponieważ zbiorniczek z wrzątkiem bardzo szybko się nagrzewa i możecie się oparzyć. 




French Press 



To w moim domu wielofunkcyjne narzędzie, bo używam go też do zaparzania herbaty i do… spieniania mleka! Wystarczy wlać mleko (gorące lub zimne, zależy czy robimy ciepłą kawę czy jakąś mrożoną) i przytrzymując przykrywkę podnosić sitko w górę i w dół dość energicznie, a po minutce, lub dwóch otrzymamy pięknie spienione mleko, gotowe do użycia. To super alternatywa dla tych, którzy bardzo lubią spienione mleko, ale nie mają możliwości kupienia ekspresu z porządną dyszą. Ten sposób działa też o wiele lepiej niż takie mini spieniacze, które można dostać w jakimś Tigerze czy Pepco ;) 

Parzenie kawy we French Presie jest bardzo przyjemne i szybkie. Oczywiście odmierzamy sobie odpowiednią ilość kawy i wody – przydaje się tutaj mała elektroniczna waga kuchenna, albo dobre miarki do kawy czy dzbanuszki z miarką na wodę. Kawę wsypujemy do dzbanka, zalewamy około 50-80 ml wody, a po 30 sekundach wlewamy pozostałą wodę. Odczekujemy około 3,5-4 minut, „przeciskamy” kawę sitkiem i gotowe! 

Do tej metody parzenia drobiny kawy mogą być dość spore, ponieważ kawa parzy się tu dość długo, dlatego, żeby smak i aromat były odpowiednie mielimy kawę dość grubo. 


Drip 




To mój ostatni nabytek. Bardzo chciałam mieć swój zestaw do parzenia kawy w ten sposób i udało mi się kupić go z okazji ostatnich świąt. Zestaw dlatego, że potrzebujemy odpowiedniego lejka, który ma konkretny kąt rozłożenia (wybaczcie, z matmy byłam słaba więc te określenia mnie przerastają), filtrów, przez które będziemy przelewać kawę, oraz dzbanuszka (lub po prostu filiżanki) do której spłynie gotowa kawa. 

Grubość mielenia kawy będzie też dość gruba, trochę drobniejsza niż w przypadku French Pressa. 
Do lejka wkładamy filtr, który dobrze jest przed parzeniem kawy przelać trochę wodą. Kładziemy lejek z filtrem na naczyniu, do którego chcemy zaparzyć kawę. Odmierzamy kawę i wsypujemy do filtra. Często razem z lejkiem w zestawie znajduje się miarka do kawy – sprawdź czy jej pojemność jest zgodna z ilością kawy, którą parzysz i jeśli tak korzystaj! ;) Można jej też używać do odmierzania kawy do innych metod parzenia, ale przedtem sprawdź przy pomocy wagi czy wszystko się zgadza. 

Jeśli wszystko jest gotowe, woda delikatnie ostygła, wlewamy około 50-80 ml wody. W tym momencie, zgodnie z informacjami od mojego znajomego baristy kawa się otwiera, karmelizują się cukry i wydobywają aromaty – dlatego zaczynamy od małej ilości wody. Potem co chwilę dolewamy pozostałą wodę, takim okrężnym ruchem żeby kawa, która została na ściankach filtra mogła się zaparzyć. I już. Gotowe. 





Alternatywy często pije się czarne, wtedy możemy wyczuć najwięcej aromatu, zawartego w kawie. Spróbujcie zaparzyć jedną metodą różne rodzaje kawy i  sprawdźcie czy czujecie różnicę w smaku? Oczywiście, jeśli ktoś pije kawę tylko z mlekiem może dostosować sobie swoją kawę tak jak mu pasuje. Ale zanim dolejesz mleka skosztuj czarnego naparu i poczuj ten aromat ! 

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do wypróbowania alternatywnych metod parzenia, do jakiejś zmiany i spróbowania czegoś nowego, szczególnie że jak widać metody te nie są trudne. Jeśli spodobał Wam się ten wpis dajcie mi znać i podzielcie się nim dalej! Może jeszcze kiedyś napiszę coś o kawie, jeśli będziecie chcieli. Tymczasem, zostawiam Was z przepisami i życzę pysznej, aromatycznej kawy! 



Najlepszy moment aby o siebie zadbać jest teraz

Najlepszy moment aby o siebie zadbać jest teraz



Jestem strasznym hipochondrykiem, to fakt, od którego powinnam zacząć. Boję się zachorowania na różne rzeczy, a kiedy już coś mi jest, doszukuję się najgorszych możliwych scenariuszy. A mimo to, wiele rzeczy, nawyków, dobrych zwyczajów zaniedbywałam i część nadal zaniedbuję... cóż...przynajmniej jestem ze sobą szczera ;p  Dopiero kiedy zatrułam się tabletkami przeciwbólowymi, przestałam je brać na pusty żołądek. Niedobór żelaza i prawie anemia spowodowały, że zaczęłam szukać tego składnika w żywności i wprowadzać do jadłospisu. Czytałam w słabym świetle ignorując swoje biedne oczy, aż w końcu musiałam zacząć nosić okulary. I tak to się toczy... mądry Polak po szkodzie, to chyba najbardziej pasujące do tej dziedziny mojego życia przysłowie.

W pewnym momencie okazało się, że faktycznie mam pewne schorzenie, z którym mój organizm nie poradzi sobie sam - dzwonek alarmowy, że tylko naprawdę porządne zatroszczenie się o siebie może tutaj pomóc. I żeby od razu rozwiać wszelkie wątpliwości, nie, nadal nie ogarnęłam tego do końca. Cały czas walczę ze sobą, ze swoją troszkę leniwą naturą i pokutującym niestety podejściem "jakoś to będzie" i staram się małymi krokami wprowadzać zdrowe nawyki.

Nie jestem specjalistą medycyny, ale wiem co działa u mnie. I myślę, że wiele dobrego możemy zrobić sami dla siebie, jeśli zaczniemy dbać o pewne rzeczy, zanim coś się zepsuje, a nie dopiero po fakcie. Dbać o siebie, kiedy jesteśmy już do tego zmuszeni jest trudniej, czujesz jakbyś musiał nagle zmieniać wszystko o 180 stopni i to potrafi przytłoczyć. Jeśli wprowadzamy nowe, dobre nawyki systematycznie - wtedy przyjęcie ich przyjdzie nam o wiele łatwiej i naturalniej. Ostatecznie nie ma lepszego czasu, lepszego momentu, żeby zacząć o siebie dbać niż teraz. Biorąc pod uwagę, że aktualnie większość z nas spędza sporo czasu w domu, bo wszystkie inne zajęcia są raczej odwołane, brak czasu na pewno nie będzie wymówką! Stawiam sobie i Wam wyzwanie, aby wykorzystać ten czas na zbudowanie dobrych nawyków troszczenia się o siebie - a kiedy wszystko powoli wróci do normy, nawyki zostaną z nami :)


A jeśli nie wiecie od czego zacząć, podrzucam kilka inspiracji!


  • Zacznijmy od tego co najważniejsze, zadbaj o swojego ducha. Czytaj, więcej. Czytaj po kilka stron, lub rozdziałów dziennie. Czytaj książki, magazyny, artykuły w Internecie - czytaj Biblię. Jeśli wiara jest Twoim życiem - módl się, znajdź na to czas codziennie - bo jeśli Twój duch będzie chory, to Twoje ciało nie będzie długo w stanie działać prawidłowo! Nasza psychika jest bardzo mocno związana z naszym fizycznym zdrowiem. A jeśli szukać pokoju (szczególnie że nie ma go obecnie w świecie zbyt wiele) zajrzyj TUTAJ :) 
  • Woda życia - to nie tylko pusta fraza. Woda naprawdę daje życie. Nasz organizm funkcjonuje dzięki niej, bo wypełnia większość naszych tkanek - to chyba o tym mówią naukowcy, mówiąc że składamy się głównie z wody? :) Kiedy wypiję więcej wody w ciągu dnia, mam mniej przesuszoną skórę, rzadziej boli mnie głowa, mam więcej energii i mniej chce mi się spać, po prostu lepiej się czuję ! 


Nie wiem też jak to działa, ale jeśli nie umiesz wypić kilku więcej szklanek wody, spróbuj pić je przez słomkę (najlepiej wielokrotnego użytku) to może śmieszne, ale działa - wypijesz więcej :) 

  • Zamień złe składniki spożywcze na lepsze. Nie jest łatwo porzucić słodyczy i niezdrowych przekąsek z dnia na dzień. Ale warto spróbować zredukować ich ilość do minimum, ale też zastąpić je czymś innym. Może przygotuj deser własnoręcznie, zamień cukier na daktyle i suszone owoce. No i oczywiście regularne posiłki! Czynią cuda! 

A przy okazji możesz to pięknie podać - od razu chce się zjeść takich owocków :) 

  • Ucz się nowych rzeczy! Dlaczego? Bo uczenie się rozwija, nasz mózg musi tworzyć jakieś nowe połączenia, pracować, tworzyć nowe nawyki. A czego się uczyć? Tego, co zawsze chciałeś, tylko nigdy nie było na to dość czasu! :)
  • Zadbaj o swoją przestrzeń. Jeśli w domu czujesz się dobrze i bezpiecznie, na pewno pozytywnie wpłynie to na Twoje samopoczucie :) Może wykorzystaj ten czas aby coś wysprzątać, zmienić, przemeblować, albo stworzyć własnoręcznie jakieś ładne i funkcjonalne dekoracje? Niekoniecznie musi to być ogromny remont, zacznij od małych rzeczy :) 


  • Dbaj o swoją odporność. Dostarczaj organizmowi witamin, szczególni w okresach kiedy jest najbardziej narażony na infekcje. W owocach i warzywach znajdziesz prawie wszystkie witaminy jakich potrzeba, a jeśli potrzebujesz możesz je też suplementować - chociaż na mój nie-medyczny rozum - lepsze są te pochodzenia naturalnego. :) 
  • Teraz jeden taki mocno kobiecy punkt - wydaje nam się, kiedy jesteśmy młode, że żadne zmarszczki ni siwe włosy nam nie grożą, ale one zjawiają się w najmniej odpowiednim momencie, dlatego o skórę, włosy i buzie musimy dbać zawczasu! Nawilżaj skórę - ta sucha szybciej dostaje zmarszczek ;) Nie używaj jeśli nie trzeba suszarek i miliona rozjaśniaczy na włosy - naturalne jest piękne! Jeśli chodzi o kosmetyki, nie wiem czy kiedykolwiek wybór był tak szeroki jak teraz, na pewno każdy znajdzie sobie zestaw idealnie dopasowany do siebie :)  Poszperaj i poszukaj, na pewno nie musi to kosztować fortuny :)

    I niech ten czas dbania o siebie będzie przyjemny, nie na szybko, znajdź na to czas!
    A żeby być piękną i młodą długo musisz się przede wszystkim bardzo dużoooo uśmiechać!! 



  • Zacznij się ruszać! Jeśli dawno nie ćwiczyłeś/aś zacznij od czegoś lekkiego, może jakieś łagodne rozciąganie, rozgrzewka. A potem znajdź coś, co Ci się spodoba. Większość rodzajów ćwiczenia możesz spokojnie ogarnąć bez wychodzenia z domu i wydawania milionów na siłownię! Jeśli chcesz się spocić, proszę bardzo - milion filmików z cardio, extra, fat burn, jeśli wolisz coś muzycznego - może zumba, albo instruktaże taneczne? Znajdziesz wszystko :) 




A Wy jakie macie sposoby na dbanie o siebie? Jak troszczycie się o swoje ciało i ducha? Podzielcie się tym, zainspirujmy się wzajemnie! :)






Copyright © Życie Proste , Blogger