Dokończ nim zaczniesz

Dokończ nim zaczniesz




Ostatnio pisałam o trudach planowania i tworzenia list noworocznych postanowień, a właściwie o kłopotach z wprowadzaniem ich w życie. Dziś myślę o tych wszystkich danych samym sobie obietnicach, które spędzają nam sen z powiek, wlokąc się za nami od długiego czasu, które stoją za nami i rzucają cień na nowe plany...

Jedno z najbardziej nielubianych przeze mnie odczuć, to kiedy mam jakieś niedokończone sprawy za sobą, a równocześnie nowe możliwości i plany przed sobą. Nie potrafię odpoczywać, kiedy wszystko nie jest zrobione, nie potrafię cieszyć się czymś nowym, mając jakiś niezamknięty rozdział, a przynajmniej nie tak na 100%. (A praca magisterska woła o pomstę do nieba) Nie mówiąc już o gryzących mnie wyrzutach sumienia. 

Z początku chciałam napisać, że trzeba to wszystko po prostu skończyć i już, jedziemy dalej. Jednak chwila refleksji pokazała, że to nie takie proste...






 Może skoro jeszcze tego nie skończyłeś, wcale nie chcesz tego robić? 

Okej, tutaj sprawa dotyczy rzeczy, które robisz z własnej inicjatywy, nie są to projekty na studia, konieczne do zaliczenia, albo zadania wykonywane w pracy, które zawalone mogą skutkować zwolnieniem. Czasem coś zaczynamy, mamy jakiś pomysł, na remont, na napisanie opowiadania, na przeczytanie ambitnej książki z listy 100 najlepszych powieści ever... I czasem odkrywamy coś wspaniałego, ale czasem okazuje się, że ten remont jakoś jednak niekonieczny, nie poczuliśmy w sobie pisarskiej pasji, a książka jest zwyczajnie denna... 

Czy kończenie czegoś, czego nie musisz, a tak naprawdę wcale nie chcesz ma sens? A może lepiej odpuścić i zamiast dręczyć się, że nie skończyłeś zabrać się za coś innego, szukać dalej? Zająć się czymś, co na pewno lubisz? 

Skreśl to z listy i idź dalej :) 



Może potrzeba Ci znalezienia przyczyny tej listy niedokończonych spraw? 

Powodów, dlaczego coś wisi i nie jest skończone może być sporo; może coś cię przerasta i musisz w pierwszej kolejności zrobić coś innego? Może nie jesteś w stanie zrobić tego sam i potrzebujesz czyjejś pomocy? Może z Twojego charakteru wynika, że zaczynasz dużo rzeczy, a potem masz kłopot z zamknięciem ich? Może jakiś mały leniuszek szepce Ci do uszka, że to może jeszcze poczekać? 

Kiedy znajdziesz powód, być może łatwiej będzie Ci się uporać z tym co odwlekasz? 


Inna przyczyna, jaka przychodzi mi do głowy, to że może źle się czujesz, masz kłopoty ze zdrowiem lub po prostu ciężki czas i pewne rzeczy po prostu muszą poczekać? Daj sobie wtedy czas. Odrzuć wyrzuty sumienia i zajmij się tym, co ważne tu i teraz, jeśli coś nie jest palące, to naprawdę poczeka. 





Jeśli się da, skończ, zanim zaczniesz 

To takie moje postanowienie na nowy rok, pozamykać pootwierane sprawy, dokończyć zaczęte projekty i pomysły. Albo z nich zrezygnować jeśli okaże się, że już nie są tak genialne jak pół roku temu ;) Czasem coś musi poleżeć i podojrzewać...jak ser. (Karolina, cóż za górnolotne porównania) Czasem po czasie jedne rzeczy nabierają wyraźniejszych kształtów, a inne cóż... rozmywają się i tracą znaczenie. 

To, co się da chciałabym jednak zamknąć. Nie zdążę tego zrobić do końca roku - cóż, dziś sylwester. Wchodzę jednak w Nowy Rok z nadzieją dokończenia starych spraw i otwartością na nowe. Chciałabym żeby ten rok był rokiem poukładania spraw w mojej głowie i zrobieniem miejsca na kolejne. 


A Ty, co musisz dokończyć? Coś może trzeba porzucić, żeby mieć miejsce na nowe? 
Dajcie znać, co myślicie o takim podejściu do spraw :) 




Korzystając z okazji, chcę Wam życzyć, na ten Nowy Rok wielu pięknych dni, wielu emocjonujących marzeń i ich realizacji i prostej radości z każdego dnia.








SMART postanowienia noworoczne - jak planować, żeby realizować

SMART postanowienia noworoczne - jak planować, żeby realizować



Kiedy przychodzi koniec roku, jakoś tak nagle wiele ludzi zaczyna tworzyć nowe, często długie i bardzo ambitne listy postanowień noworocznych. Wrzucamy na nie wszystkie rzeczy, które do tej pory nam nie wyszły, wszystkie nowe pomysły zasłyszane i zaczytane, które podobno zmieniły czyjeś życie. 

Pytanie tylko, czy zmienią też nasze? Czy na koniec roku nie będziemy tylko bardziej sfrustrowani, bo znowu nie schudłam 20 kilo, nie pojechałam w podróż dokoła świata i nie nauczyłam się 3 nowych języków. Z ręką na sercu odpowiedz sobie samemu ile z tych wszystkich postanowień udało Ci się zrealizować? Może połowę? Może 1/4, a może tylko jakieś pojedyncze? 

Czy chcę powiedzieć, że lepiej nic nie planować? Nie. Ale trzeba to robić z głową. 

Planuj realnie. 


Jest taka świetna metoda ustalania celów - nazywa się SMART - to takie marketingowe kwiatki ;) Każda literka w tym akronimie oznacza kolejną cechę jaką powinien mieć nasz plan, aby był jak najlepszy, aby miał jak największą szansę na skuteczną realizację. To po kolei...

S - czyli SPRECYZOWANY 


Twój cel musi być konkretny, precyzyjnie określony. Im dokładniej, tym lepiej. Zamiast planować, że "schudnę", określ ile - np. "schudnę 10 kg" :) Pamiętaj, że nie można chudnąć za szybko, żeby uniknąć efektu jojo ;)

Precyzuj ile się da, zamiast "Nauczę się francuskiego" - określi jaki poziom języka osiągniesz, ilu nauczysz się nowych słówek, ilu czasów. Dlaczego taki cel jest lepiej osiągnąć? Bo kolejną cechą dobrze postawionego celu jest...

M - czyli MIERZALNY 


Jeśli możesz jakoś zmierzyć efekty i sprawdzać postępy realizowanie celu będzie przebiegało sprawniej, a osiąganie kolejnych schodków postępów da Ci satysfakcję i motywację do niepoddawania się. Cel powinno dać się zmierzyć, żebyś wiedział kiedy będzie już osiągnięty. :) 

A - czyli ATRAKCYJNY 


Jeśli cel, który sobie postawisz tak naprawdę Cię nie kręci, nie interesuje, a postawiłeś go sobie tylko dlatego, że inni też to robią - ryzyko porażki wzrasta. To, co chcesz zrealizować powinno być wyzwaniem, wymagać jakiegoś wysiłku, ale musi to być coś czego chcesz, co przyniesie Ci realną korzyść, co w zestawieniu rachunku zysków i strat wyjdzie na plusie. :) 

R - czyli REALISTYCZNY 


Tutaj zastanów się, czy jest realna szansa, że uda się osiągnąć cel. Wierzę, że możesz mieć bardzo dobre chęci i duże pokłady motywacji, zastanów się jednak, jak to wygląda realnie, ile masz czasu i zasobów (fizycznych czy finansowych). 
Jeśli chcesz odłożyć sobie na wymarzone wakacje, zastanów się czy masz możliwość odkładania pieniędzy? Jeśli chcesz nauczyć się tańczyć, czy dasz radę ćwiczyć i trenować kilka razy w tygodniu? A jeśli już o czasie...

T - czyli TERMINOWY 


Ustal sobie deadline. Wiem, ja też ich nie lubię. Ale to one stawiają nas do pionu i pozwalają nam mobilizować się w tych momentach "niechcenia". Jasno określony termin motywuje i pozwala uniknąć odkładania realizacji planów na później. 



Jeśli masz już gotową listę postanowień sprawdź czy Twoje cele są SMART ;) A jeśli nie robisz takich list - może ta metoda przyda Ci się w jakimś innym momencie ;)

Myślę też, że im mniej celów na raz, tym lepiej. Im bardziej się na czymś skupisz, tym szybciej skończysz i zajmiesz się kolejną rzeczą. :) 


Czy ta metoda okazała się pomocna? Dajcie znać w komentarzach, lub jeśli znacie kogoś komu mogłaby się przydać, podeślijcie mu link ;) 











Kolejne szanse

Kolejne szanse

zycie proste, człowiek wpatrzony w gwiazdy nocą, okulary, loki


Perfekcyjni, idealni ludzie nie istnieją. Nauczyłam się tego, choć kiedyś jeszcze miałam nadzieję, że są tacy. Ja sama chciałam być taka. Ale potem zaczęłam poznawać wielu ludzi, na studiach, w pracy i znajomych ich znajomych. Im dłużej się żyje, tym więcej ludzi się poznaje. I choć znam osoby niezwykle mądre, piękne, utalentowane, empatyczne, o przyjemnych charakterach albo zadziornych - nikt z nich nie jest perfekcyjny we wszystkim. Każdy ma jakąś słabość, coś z czym jest mu ciężko, coś, co nie zawsze wychodzi tak, jak powinno. 

I wiecie co? To jest super. Bo uczę się cały czas, że w tych słabościach tkwi nasza wyjątkowość. Że te słabości decydują często o tym, kim będziemy. Jasne, że talent albo zdolności to rzeczy, za które ktoś może nas podziwiać, ale myślę, że każdy jest tak mocny jak jego najsłabszy punkt. A każda taka pokonana i przepracowana słabość, może stać się czyjąś najmocniejszą bronią. 


zycie proste, kobieta w lesie, wiatr, mgła, drzewa, liście



Wiele czasu, swoje błędy traktowałam jako takie małe "końce świata", jeśli to się nie udało, to już się nic nie uda. Pocieszałam innych, kiedy im nie szło, ale ja nie dawałam się pocieszyć. 

Trudną sztuką jest umieć dać drugiej osobie kolejną szansę.
Jeszcze trudniej jest dać tą kolejną próbę sobie samemu.

Dobrze mieć ambicje, dobrze być upartym i stawiać sobie wysokie cele - ale dobrze też jest mieć wyrozumiałość dla samego siebie. 

Możesz mieć zły dzień, możesz być chory i mieć niską produktywność. Możesz pomylić autobusy i pojechać w złą stronę. Możesz o czymś zapomnieć albo czegoś nie zrozumieć. Możesz coś przegrać, albo zająć tylko 4te miejsce. Możesz dziś nie mieć ochoty iść na imprezę, gdzie będzie mnóstwo ludzi.  Możesz. Bo nikt nie wygrywa wszystkiego, nikt nie ma pamięci doskonałej, ani perfekcyjnej orientacji w terenie. Nie znam ludzi, którzy nigdy nie chorują i mają zawsze tylko dobre dni. 

Łatwo jest dołować się i uznawać za zero, łatwo jest powtarzać jaki jesteś beznadziejny sobie i wszystkim naokoło. 
Ale to nic nie da. To nic nie zmieni. Jeśli 100 razy powtórzysz, że nie potrafisz się nauczyć wzorów skróconego mnożenia - one same nie wejdą Ci do głowy - daj sobie kolejną szansę, i kolejną, i kolejne mnóstwo. 
Jeśli 100 razy powiesz, że nie potrafisz schudnąć, ale nadal nie ćwiczysz i nie robisz żadnych kroków w tym kierunku - samo się nie zrobi. Daj sobie kolejną szansę. 


zycie proste, motywacja, cytat, kawiarnia, tekst



Nie poddawaj się po pierwszej nieudanej próbie. Bądź dla siebie przychylny i wyrozumiały. Jeśli coś nie wyszło, może spójrz na to z innej strony, podejdź do tego kreatywnie i inaczej - i próbuj dalej. 

A potem naucz się dawać kolejne szanse innym.


A jeśli w tym temacie, to rzucam Wam niezwykle wartościowy, niedługi film "Cyrk motyli", który pokazuje, że dopóki sam na siebie nie spojrzysz inaczej, nie dasz sobie kolejnej szansy, to nic się nie zmieni. Jeśli wierzysz w kłamstwa na swój temat, będziesz nimi żył - jeśli uwierzysz w swoją wartość i możliwości - osiągniesz więcej niż myślisz.

https://www.youtube.com/watch?v=LmokzlrsH3s



Czy masz coś takiego, w czym się poddałeś? Co zacząłeś, ale nie skończyłeś bo już nie dałeś sobie kolejnej szansy? A może właśnie podjąłeś kolejną próbę i wygrałeś? Dajcie znać w komentarzach  - dodajmy sobie nawzajem skrzydeł! :)


Jak zatroszczyć się o siebie jesienią

Jak zatroszczyć się o siebie jesienią

zycie proste, dynie, pomarańcz


Chociaż jesień zaczęła się już parę ładnych dni temu, dopiero teraz prawdziwie to odczułam. W moim mieszkaniu zrobiło się już o wiele chłodniej i do łask wróciły koce i ciepłe kapcie. Musiałam też wychodząc rano z domu zawinąć się szalikiem, a mrożona kawa (którą piłam do tej pory) nie satysfakcjonuje mnie tak jak gorące cappuccino :) 

W poprzednim wpisie o sposobach na dobry początek kolejnego semestru studiów pisałam o stworzeniu jesiennej listy tzw. "Bucket list". Myślę, że to fajna sprawa, żeby podczas nauki i załatwiania wielu pilnych spraw mieć też w zanadrzu listę rzeczy, które zrobimy dla przyjemności, kiedy znajdziemy chwilę czasu. Tworząc ją można pomyśleć o rzeczach uniwersalnych na każdą porę roku, ale również skorzystać z tego jaka aktualnie króluje pogoda i aura i takie typowo jesienne zajęcia też na nią dodać :) 

Jednak nie tylko listy przyjemności można tworzyć. Ostatnio trafiłam na inspirującą grafikę, która zawierała kilka sposobów na to, jak zatroszczyć się o siebie jesienią. Jak wiadomo, jesień to wymagający czas dla wielu z nas - zaczyna się rok szkolny, akademicki, wracamy do pracy po wakacjach. Oprócz tego pogoda często nie rozpieszcza, a jesienne przeziębienia potrafią nas dopaść w najmniej oczekiwanych momentach. Fizyczne i psychiczne zmęczenie dotyka nas bardziej niż w beztroskie letnie miesiące dlatego poczułam, że to naprawdę istotne aby bardziej się o siebie zatroszczyć. A kiedy już zaopiekujemy się sobą, będziemy mieli więcej energii i zapału, aby zająć się także naszymi najbliższymi i przyjaciółmi :) 


Może przyjdzie do Was inspiracja? Zapraszam.


Zaopiekuj się sobą - jesienna lista rzeczy, które powinieneś zrobić dla siebie


  • Odkurz leżące w szafie swetry, ciepłe szaliki i porządnie nieprzemakalne buty. Wiem że to banał, ale zadbaj o to, żeby Cię nie przewiało, a trudniej będzie cię dopaść przeziębieniom. Ubieraj się odpowiednio do temperatury, ani za grubo, ani za ciepło
  • Zrób sobie dzień offline, wyłącz telefon, komputer i Facebook'a. Jeden dzień bez Ciebie, a media społecznościowe na pewno nie uciekną. Spędź ten czas z dobrą książką, albo z ludźmi - o ile oni nie będą wtedy siedzieć na telefonie :)
  • Posprzątaj jakieś miejsce w domu, które spędza Ci sen z powiek, lub którego sprzątanie odkładasz już od niepamiętnych czasów
  • Spróbuj pieczenia, albo gotowania, wypróbuj nowy przepis - naucz się czegoś. Podziel się tym, co stworzysz z innymi.
  • Spędź trochę czasu na zewnątrz, może poczytaj albo po prostu pospaceruj w jakimś niedalekim parku?
  • Przejrzyj zdjęcia na telefonie i komputerze, wybierz kilkanaście lub więcej i wywołaj je. Możesz zrobić z nich album, lub powiesić je w ramkach. Może zdjęcia z wakacji na chłodne zimowe miesiące? :)
  • Zadbaj o swoją dietę, kup coś wysokiej jakości, np. dobrą kawę lub herbatę z naturalnym składem, albo więcej owoców i warzyw
  • Kiedy coraz dłużej jest ciemno jestem senna i piję zdecydowanie więcej kawy, to dobry moment żeby zacząć przyjmować więcej pokarmów z magnezem, lub po prostu odpowiednie tabletki (ja mam słabość do tych rozpuszczalnych witamin, bo przy okazji nadrabiam zaległości w ilości płynów ;P )
  • Zrób coś dla swojego ciała, rozgrzewająca kąpiel, może dobry krem do rąk (jeśli tak jak moje dłonie na jesień, twoje też zamieniają się w papier ścierny), krem ochronny przed zimnym powietrzem.
  • Coś co planuję już od kilku lat - kup kalosze. Można teraz dostać takie naprawdę eleganckie, a moje biedne przemoczone skarpetki co rok się o nie proszą...
  • Znajdź chwilę czasu codziennie, lub co kilka dni, kiedy będziesz mógł zająć się czymś co lubisz, może jakimś hobby, może układaniem puzzli, może nauką języka - czymś co cię relaksuje, lub dzięki czemu się rozwijasz. 

Czy dodalibyście coś do tej listy? Może coś byście z niej skreślili. Dajcie znać w komentarzach, a jeśli uważacie, że te punkty mają sens podeślijcie tekst komuś, kto powinien o siebie zadbać! 


Trzymajcie się cieplutko! 












Jak przygotować się do studiów? Moje metody na dobry początek nowego semestru

Jak przygotować się do studiów? Moje metody na dobry początek nowego semestru


laptop, naklejki, notes, plecak, zycie proste


Brace yourself. Nadchodzą studia. Wiem, że 4 miesiące wakacji to za krótko, ale nie zmienimy tego - studia zaczynają się w przyszłym tygodniu, czy tego chcemy czy nie ;)

Moglibyśmy skupić się na ich smutnych stronach, wczesnym wstawaniu (a coś o tym wiem, bo większość zajęć zaczynam z rana!), długich wieczorach przy książkach i wszystkich irytujących niedogodnościach związanych z organizacją na uczelniach...

Ale zamiast tego, pomyślcie o tym co pozytywne - wszystkie śmieszne rozmowy na przerwach, okienka, na których można zjeść obiad, albo napić się z przyjaciółmi dobrej kawy, kontakt z ludźmi zamiast samotnego nudzenia się w domu, rozwój i po prostu aktywne życie - którego mnie czasem w wakacje brakuje ;)


notes, kalendarz, mazak, rysunki, zycie proste


Ale dla tych, którzy stresują się przed nowym semestrem i cała ta akcja "powrót do szkoły" wcale ich nie bawi mam kilka sposobów, jak wrócić na uczelnię z mniejszym stresem i lepszym nastawieniem. Sama trochę się denerwuję, bo to ostatni rok, chciałoby się dobrze ogarnąć, wskoczyć na dobre oceny i wiadomo - napisać dobrą pracę, żeby i dyplom jakoś po ludzku wyglądał.

A zatem, moje sposoby na bezstresowy (albo przynajmniej o obniżonym poziomie stresu) powrót na studia :



Przed rozpoczęciem nowego semestru zastanów się i może zapisz sobie jakie sprawy będziesz musiał załatwić. 

Wiecie, mam na myśli te wszystkie techniczne sprawy jak podbicie legitymacji, złożenie wniosku o stypendium czy kupienie biletu miesięcznego. Jestem z tych osób co lubią mieć wszystko załatwione, ale zwykle załatwiam wszystko na ostatni moment bo nie pamiętam zupełnie i uciekają mi te sprawy. Taka lista może pomóc, możesz z niej skreślić, czy odhaczyć wszystkie już załatwione kwestie.


Warto też posprawdzać różne rzeczy, które ułatwią nam załatwienie powyższych - np. godziny otwarcia dziekanatu, aktualne ceny biletów, czy pobrać potrzebne wnioski i dokumenty, i wydrukować je żeby potem móc tylko spokojnie wszystko wypełnić :)



Uporządkuj swoje "przybory"

Jeśli też jesteś fanem ładnych notesów i notatników, i chociaż notatki nie zawsze są idealne to te wszystkie papiernicze drobiazgi sprawiają Ci frajdę - wybierz się na zakupy pod tym kątem, lub przejrzyj swoje zasoby i przygotuj sobie najładniejsze zeszyty (może te które odkładasz od długiego czasu? Wykorzystaj je! Niech się przydadzą:). Sprawdź czy masz dość piszących długopisów i zakreślaczy (pamiętaj, student bez zakreślacza jest jak bez ręki!

Mnie takie przygotowania trochę relaksują, bo lubię być przygotowana :) Ale jeśli jesteś fanem chaosu w tej kwestii, to po prostu pomiń ten punkt ;)


Poznaj swój plan

Coś co sama chcę wypróbować w tym roku. Przejrzyj swój plan, spisz go sobie gdzieś i dodaj do niego wszystkie zaplanowane przez siebie dodatkowe zajęcia. Chcesz dawać albo pobierać korepetycje - dopisz je do tej rozpiski. Chodził Ci po głowie kurs języka, tańca albo szydełkowania i zapisałeś się na zajęcia - wpisz je także. A potem spójrz realnie na ten plan i określ czy masz wystarczającą ilość czasu na podstawowe rzeczy takie jak sen, czy chociaż jedno wolne popołudnie w tygodniu żeby odetchnąć. Sprawdź czy zajęcia nie będą Ci się nakładać. Oceń po prostu czy w razie gdyby naszła Cię ochota na kolejne zajęcia lub zobowiązania będziesz w stanie to ogarnąć. Dobrze jest znać swoje możliwości czasowe. Wiem, czasem da się pogodzić kilka rzeczy na raz i można trochę zwiększyć obroty, jednak nie da się tak żyć cał y czas - pamiętaj o swoim organizmie i jego potrzebach zjedzenia czasem ciepłego posiłku czy wyspania się - zatroszcz się o niego żeby Ci służył jak najdłużej :)


Stwórz swoją "Fall Bucket List" 

Stwórz jesienną listę rzeczy do zrobienia. Wpisz na nią jakieś swoje przyjemności, plany na najbliższe miesiące, rzeczy na które będziesz czekać i takie, które oderwą Cię trochę od rutyny codziennego chodzenia na uczelnię i nauki. Zaplanuj sobie też kilka wolnych dni w miesiącu, takich w których będziesz mógł się na chwilę odciąć od myślenia o studiach i będziesz mógł zrobić coś dla siebie albo spędzić czas z bliskimi i przyjaciółmi - myśl o takim dniu będzie na pewno pomocna kiedy będziesz mieć przed sobą kilka trudnych dni i pracowity czas. 

dynia, rosliny, stół, brąz, zycie proste




To tyle ode mnie, mam nadzieję że któreś z moich pomysłów się Wam przydadzą. Jeśli macie swoje sposoby na dobry początek roku akademickiego dajcie znać w komentarzach! Może komuś się przyda :) 


Dobrego Semestru! 









Jedna rzecz, której żaden twórca nie lubi

Jedna rzecz, której żaden twórca nie lubi

pędzle, słomki, kwiaty, zycie proste


Myślę, że prawie każdy kto musiał coś kiedyś napisać, narysować czy w jakiś sposób stworzyć doświadczył tej nieprzyjemnej pustki w głowie, kiedy wszystkie pomysły jakby magicznie ulatywały przez jakąś szparę...
Kursor miga czekając na wpisanie kolejnych liter, długopis zawisł w powietrzu, pędzel z przygryzioną końcówką moczy się w kubku z wodą czekając, aż wybierzesz kolor farby...

Nie ważne jak to nazwiesz, blokada twórcza czy wypalenie, może chwilowe zbyt duże rozproszenie i problemy ze skupieniem - nikt nie lubi tego uczucia. 

Wolę kiedy słowa płyną swobodnie, obrazy malują się płynnie i nic nie powstrzymuje twórczego procesu...Ale nie zawsze tak jest. 

origami, zycie proste


Zdarza mi się, że pomysły wpadają do mojej głowy jeden po drugim, wręcz prześcigając się nawzajem. Jeśli przegapię moment i nie zapiszę ich sobie odpowiednio jest duża szansa, że przepadną w natłoku myśli i spraw czekających na moją uwagę i załatwienie. 

Czasem jednak, mimo że są mi bardzo potrzebne zdają się trzymać ode mnie z daleka i jak na złość jedyne na co potrafię wpaść to sam fakt, że chyba mam tę okropną twórczą blokadę. 

To nie tak, że zawsze tryskam pomysłami i moja kreatywność jest niewyczerpaną studnią bez dna, to nie tak, że każdy kto prowadzi bloga jest wiecznie w ciągu fantastycznych pomysłów i nowych idei na cykl, na projekt itd. (Mam nadzieję, bo jeśli nie mam racji to cóż... ja przynajmniej tak nie mam) To normalne i ludzkie, że czasami trudniejszy okres może pod względem fizycznym, może ilości czasu powoduje, że teksty nie piszą się same, ale przychodzą z trudem i w mozole. 

Po co o tym mówię?

Bo cokolwiek robisz, czymkolwiek się w życiu zajmujesz - masz prawo do blokady twórczej, słabego dnia, czy tygodnia. Masz prawo mieć pustkę w głowie i nie wiedzieć co dalej. Masz prawo czasem nie znać odpowiedzi i to wszystko jest naprawdę okej. Bo wiesz co się dzieje kiedy minie ta nieszczęsna blokada? Przychodzą nowe pomysły, znajdujesz odpowiedzi, zmieniasz coś za co nie potrafiłeś się zabrać. Jesteśmy tylko ludźmi i chwile słabości to coś, do czego każdy z nas ma prawo.

A gdyby tak spojrzeć na takie "blokady" nie jako coś negatywnego? A może powinniśmy spojrzeć na nie jako na chwile przeorganizowania myśli, pozbierania tego co się rozsypało, poukładania bałaganu, który chcąc nie chcąc czasem tworzy się w naszych głowach? Takie - nazwijmy je roboczo - ładowanie baterii? 



Nie bądź zbyt surowy dla siebie,  traktuj słabsze dni jako moment na naładowanie się i zbieranie nowej energii :) 





Zgadzasz się ? Uważasz inaczej? Daj znać w komentarzu, Twoje zdanie bardzo mnie ciekawi! :)
Jeśli podoba Ci się tekst udostępnij go znajomym, będzie mi niezwykle miło! :)



Jeśli chcesz prostego życia, piszę o nim także na Facebooku :)








Czy małżeństwo to już oldschool?

Czy małżeństwo to już oldschool?



Wymaga zaangażowania.

Bywa trudne.

Nie obejdzie się bez poświęcenia i zrezygnowania z czegoś Twojego.

Jest wiążące. To nie chwilowa niezobowiązująca zabawa.

Jest szkołą cierpliwości i odpuszczania.

- Małżeństwo. To nie taki łatwy kawałek chleba. To trud i dużo pracy, wkładanej cały czas w budowanie relacji, dbanie o siebie wzajemnie, i o to, aby nie być tylko lokatorami, a dwójką działających razem i żyjących wspólnie partnerów - kochających się i wspierających. 

Coraz częściej słyszę o osobach, którym ślub nie jest potrzebny do szczęścia, i mają do takiej decyzji święte prawo! Każdy sam decyduje, co chce robić ze swoim życiem. 
Ale też dlatego zaczęłam się zastanawiać, czy ślub nie staje się powoli czymś takim oldschool'owym? Wiecie, kiedyś to się brało szybko ślub, dzieci itd., kiedyś to było nie do pomyślenia żeby żyć razem bez ślubu. Teraz nie jest to już nic zaskakującego i wiele się w tej kwestii zmieniło. Są jednak jeszcze osoby, dla których  jest to ważne. 




Kilka dni temu byłam na ślubie przyjaciółki, ale też sama świętowałam swoją pierwszą rocznicę i zaczęłam sobie myśleć, że może i to jest niepopularne wychodzić młodo za mąż, ale to, jakie szczęście i radość wiąże się z małżeństwem, jest niebagatelnie większe od wszelkiego wkładanego w nie trudu. 

Czy chcę kogoś zmuszać do brania ślubu ? Nie. 
Czy chcę komuś wytykać, że decyduje się żyć bez niego? Nie. 
Czy chcę narzucać komuś mój sposób myślenia? Nie. 

Czy chcę pokazać Wam dlaczego kocham być żoną? Tak! 
Czy chcę sama sobie przypomnieć, dlaczego "lepiej jest dwóm niż jednemu"? Tak :) 






  • Kiedy jesteś chory i rozłoży Cię przeziębienie - masz zapewnioną opiekę, kogoś kto przykryje Cię kocykiem i zaparzy herbatkę 


tea time dancing GIF by Curfew

  • Nie musisz sam podejmować trudnych decyzji, możesz spytać o radę - co więcej, radę osoby przeciwnej płci, która na różne sprawy patrzy inaczej i dzięki temu możesz zobaczyć sprawę z różnych perspektyw. A decyzje dotyczące Was obojga również możecie podejmować razem i wtedy nie jesteś obciążony ciężarem trudnych wyborów sam. 
  • Kiedy sytuacje w pracy czy na studiach obracają się przeciwko Tobie, masz osobę która będzie trzymać Twoją stronę, albo pomoże Ci z czegoś wybrnąć jeśli to Ty się myliłeś, ale zrobi to w miłości i nie dobije Cię, ale wesprze.
  • Nie musisz sam ogarniać całego życia! Jest Was do tego dwóch! Możecie dzielić się obowiązkami i trudami, a potem mieć więcej czasu na spędzanie go razem!
  • Znacie się jak łyse konie (dlaczego akurat tak się to mówi?) - już po Twojej minie druga osoba rozpoznaje, że coś się stało, a co jeszcze lepsze - zna najlepsze sposoby na podniesienie Cię na duchu i poprawienie Ci humorku :) 
  • Możesz się czuć pewnie i bezpiecznie w relacji, w której oboje obiecaliście sobie być już zawsze razem 
  • Trudności, chociaż nie są przyjemne uczą Cię co dzień czegoś nowego - cierpliwości, odpuszczenia trochę perfekcjonizmu, większej empatii, uważnego słuchania, może odpuszczania swojego zdania a może właśnie szczerego wyrażania go -  relacja, jaka tworzy się w małżeństwie kształtuje Cię nie tylko jako żonę/męża ale po prostu jako człowieka 
  • Nie musisz szukać partnera na wesele - już go masz! :) 
To moje przemyślenia po roku małżeństwa, które było jedną z moich lepszych decyzji i niczego nie żałuję! Czy takie samo podejście będę miała za parę lat? Zobaczymy - myślę, że małżeństwo to taka przygoda, w której nie da się wszystkiego przewidzieć i zaplanować, ale to jest chyba najlepsze! To co, masz odwagę wyruszyć w taką podróż? :)

excited the lord of the rings GIF

Co o tym myślicie? Zgadzacie się, jesteście po ślubie? A może to nie dla Was i nie zgadzacie się z niczym co napisałam? Dajcie znać w komentarzach ! :)


Jeśli chcesz prostego życia, pisuję o nim na Facebooku ! :) 


Trzymajcie się ciepło, bo powoli robi się chłodno!







Życie trudne. Sprawdzone metody

Życie trudne. Sprawdzone metody





Jeśli chcesz aby Twoje życie stało się trudne, skomplikowane i po prostu niemożliwe do ogarnięcia - albo przynajmniej żeby wszystkie podstawowe sprawy było bardzo poplątane, przedstawiam Ci sprawdzone sposoby na utrudnienie sobie życia :)



1. Zawsze pamiętaj o tym, żeby dużo myśleć o przeszłości i wszystkim co zrobiłeś, rozpamiętuj swoje błędy i potknięcia, analizuj każdą rozmowę i zdarzenie - sprawdź czy aby na pewno nie strzeliłeś żadnej gafy, nie powiedziałeś niczego nie na miejscu, nie uraziłeś kogoś lub nie pokazałeś się ze złej strony.

Jeśli już sobie wszystko przypomnisz, myśl o tym często i nie zapominaj!

2. Nad-interpretuj! To bardzo ważny punkt. W każdej wypowiedzi Twoich znajomych, przyjaciół, rodziny, a nawet chłopaka/męża, dziewczyny/żony  doszukuj się podtekstów i ukrytych motywacji do zranienia Cię. Szukaj między wierszami, nie ufaj zapewnieniom o niewinności  i nigdy, pod żadnym pozorem nie dopytuj o co tak naprawdę chodzi - skuteczna komunikacja jest zbyt prosta!

3. Nigdy nie rób listy idąc na zakupy, o wiele bardziej pokomplikujesz sobie popołudnie jeśli zapomnisz o czymś ważnym i pójdziesz do sklepu jeszcze raz...czy dwa..

4. Nawet jeśli masz czas, nie kończ żadnych zadań wcześniej - ostatni moment to jedyny odpowiedni termin na kończenie projektów i zadań. Tylko wtedy zapewnisz sobie odpowiedni dreszczyk emocji i stresu.

5. Proszenie innych o pomoc to bardzo kiepski pomysł, jeśli chcesz mieć trudne życie. Lepiej rób wszystko sam, nawet jeśli już nie wiesz jak się nazywasz. Nikt nie zrobi czegoś tak dobrze jak Ty!

6. Jak już mówimy o natłoku zajęć, koniecznie bierz na siebie wszystko co się da. Praca od rana do nocy powodująca brak czasu na odpoczynek i rekreację cudownie pozbawi się energii i od razu wszystko będzie bardziej zagmatwane ;)




Czy korzystacie z którejś z tych rad? Może z kilku? I jak? Czy Wasze życie jest już dość skomplikowane? :

A jakie są wasze metody na utrudnianie sobie życia? Dajcie znać w komentarzach ;)


***

(Wpis ma charakter humorystyczny, proszę - nie rób sobie tego, chyba że to jakiś naukowy eksperyment - wtedy i tak się zastanów!)






Pokolenie jednorazówek

Pokolenie jednorazówek



Kiedy byłam mała, moja mama miała ładne, czarne buty na obcasie, w które wkładałam swoje za małe stopy zawsze gdy nie patrzyła. Lubiłam sobie pomarzyć, że jestem już dość dorosła na wysokie buty. Te buty kiedyś jej się popsuły, więc zaniosłyśmy je do szewca. Dla wielu ludzi, przeżytek, nieaktualny już, wymierający zawód - część młodszych ode mnie może nigdy tam nie była, lub nawet nie wie kim taki szewc się zajmuje. Ale on poratował, odświeżył i naprawił te mamy czarne buty, tak żeby mogła w nich jeszcze parę ładnych lat pochodzić.

Kiedyś normalnym było naprawienie tego, co się popsuło, lub przynajmniej próba. Kiedyś zaszywało się dziury w rajstopach, naprawiało się okładki podniszczonych książek i robiło się przetwory z owoców i warzyw, które nie były już najświeższe ale nadal pyszne. Kiedyś to, co się posiadało, miało większą wartość i więcej trudu kosztowało zdobycie pewnych rzeczy - nawet tak prostych i oczywistych jak ubrania czy buty.

Nie żyłam w tamtych czasach, albo byłam wtedy bardzo mała, ale znam to z opowieści i wiem, czego mnie uczyli rodzice i dziadkowie, kiedy byłam młodsza -  o rzeczy trzeba dbać, obietnic dotrzymywać, a to co się psuje - starać się naprawiać. To dotyczyło też relacji z innymi, których nie zostawiało się i nie odchodziło, kiedy coś stawało się trudne czy niewygodne.

Teraz patrzę na swój styl życia i widzę, że jednak to jednorazówki wygrywają. Jednorazówki w cudzysłowie, bo w końcu każdy wie, że jednorazówki używa się kilka razy ;) Niemniej jednak, jeśli coś się psuje - kupujemy nowe, wymieniamy na lepsze, nowszej generacji. (Inną sprawą jest obecna jakość produktów, ale to nie o tym chcę mówić) Rozklejone po jednym sezonie buty wyrzucamy i cieszymy się już na możliwość kupienia nowej pary, jeśli coś zaczyna szwankować rozglądamy się za nowszym modelem. Tak samo działamy w sferze relacji międzyludzkich....






Kiedy w związku, czy relacji zaczyna zgrzytać często odpuszczamy, załamujemy ręce, znajdujemy wymówki i wyjaśnienia "widocznie tak miało być", "skoro nie dogadujemy się w tym, to już w niczym się nie dogadamy". Małe rysy pojawiające się na początkowo nieskazitelnej tafli zaczynają się zagęszczać i poszerzać, a my jesteśmy coraz mniej zadowoleni, bo przecież chcieliśmy gładkiej i niczym nieskażonej powierzchni. Nie mówiąc już o tym, że związki są teraz bardzo "bezpieczne", bo bez zobowiązań nie ma dużych konsekwencji z zerwania relacji - nie chce nam się walczyć, skoro możemy odejść i poszukać prostszej drogi. Prawda jednak może zakłuć - prościej nie będzie. Nie ma związków idealnych, bo nie ma idealnych ludzi. 

Każdy do relacji przychodzi ze swoim bagażem doświadczeń i problemów, które teraz lub później dadzą o sobie znać. Możemy starać się nieść je razem i wspierać się wzajemnie, cieszyć się z powstających rys i widzieć, że uczyniły nas silniejszymi. Możemy też poszukać kogoś kto będzie miał ten bagaż mniejszy, innego kształtu i wydawać się będzie, że łatwiejszy do niesienia. Niestety to tak nie działa, a nawet lekka rzecz, kiedy niesiesz ją długo staje się ciężka. 



Nie poddawaj się, kiedy pojawiają się schody, relacje z innymi to nie tylko motylki w brzuchu, oglądanie zachodów słońca i picie shake'ów z jednej szklanki, ale to też wszystkie zgrzyty i starcia, wszystkie niezgodności charakterów i inne pomysły na życie, inne nawyki wyniesione z domu i inne sposoby myślenia. Cała sztuka polega na tym, żeby dostrzec, że te z pozoru trudne rzeczy mogą nas wyszlifować, zbliżyć do siebie i najbardziej nas ze sobą łączyć.

Nie róbmy z naszych związków jednorazówek.

Hej! Jeśli dotrwałeś do końca wpisu, bardzo mnie to cieszy, to znaczy, że moja pisanina nie ucieka gdzieś w eter, zostaw jakiś komentarz, jeśli uważasz, że ten temat ma znaczenie, albo jeśli się ze mną zupełnie nie zgadzasz - chętnie się dowiem jak to widzisz!

Dziękuję, że jesteście! 









Powinieneś żyć slow life... albo... takim życiem jakim chcesz

Powinieneś żyć slow life... albo... takim życiem jakim chcesz


To chyba nie tajemnica, że każdemu z nas zdarza się zrobić coś tylko dlatego, że inni tak robią, albo jest to coś ogólnie rzecz biorąc "w modzie". Jest na to hype, czy coś tam ;p 

Nie zawsze jednak jest to do końca zgodne z naszą naturą, tym w czym czujemy się dobrze, prawdziwie, czy swobodnie. Czasami orientujemy się, że to nie nasza bajka i po prostu rezygnujemy. Czasami jednak ciągniemy coś, chociaż wcale nie mamy na to ochoty. 

Na przykład ostatnio wiele się mówi i pisze o slow life, związanym też myślę dość istotnie z ekologią, życiem w zgodzie z naturą i skupieniem się na przeżywaniu wszystkiego bardzo uważnie. Sama nie raz i nie dwa o tym wspominałam i pisałam, zachęcałam żeby spróbować, nauczyć się słuchać siebie i cieszyć się z małych spraw. (Ekologię popieram i chcę się nauczyć co robić, żeby tej naszej biednej ziemi pomóc, ale to zupełnie inny temat, nie na tym chcę się skupić.)

To się nie zmieniło, małe sprawy i małe radości to coś naprawdę cudownego. Chcę jednak zwrócić dziś uwagę na coś istotnego, mianowicie - jeśli nie satysfakcjonuje Cię bycie slow - to nie bądź. Jeśli ktoś mówi Ci, zwolnij, poczytaj książkę, napij się herbaty, a Ty czujesz że palą cię stopy bo chcesz pobiec w maratonie - zrób to. Nie żyj pod czyjeś dyktando i jego zegarek, ale trzymaj się swojego własnego, żyj w takim tempie jakie odpowiada Ci najbardziej.  Często  na różnych etapach życia potrzebujemy innych rzeczy i mamy inny styl, i to dobrze. 

Myślę, że to całe slow life tak naprawdę powinno po prostu pomóc nam poznać siebie i zrozumieć, czego tak naprawdę chcemy od życia - może potrzebujesz przyspieszenia, bo czujesz się jakbyś przesypiał swoje życie, a możne zwolnienia, bo biegniesz już tak szybko, że wszystko się zlewa i jeśli nie zwolnisz to wypadniesz na jakimś zakręcie. 

To dotyczy też wielu innych dziedzin życia. Nie żyj czyimś życiem, albo życiem dostosowanym do czyichś wymogów - szczególnie jeśli Ci nie odpowiadają. Żyj tak, abyś czuł się wolny i prawdziwy. Żyj takim życiem jakim chcesz, a nie jakiego oczekuje od Ciebie koleżanka z pracy, reklamy telewizyjne i najnowsze wydanie "Pani domu" (jest taka gazeta?). 

Zanim zaczniesz słuchać się innych, zacznij od posłuchania samego siebie. 
Co Ty na to? 








Nie osiągniesz niczego, jeśli...

Nie osiągniesz niczego, jeśli...


Czas ruszać...


Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku, ta informacja nie powinna nikogo zaskoczyć, a jednak tak często o tym zapominamy.

Chcemy wiele w życiu zrobić, chcemy wiele osiągnąć, chcemy zostać kimś i mieć coś do powiedzenia.

Podróż to może być droga do czegoś naprawdę wielkiego, ale też do mniejszego celu jaki sobie postawimy, który dla nas może już być czymś wielkim. A może podróż to żadna metafora a faktycznie wycieczka do jakiegoś odległego (albo bliskiego) kraju, który zawsze chciałeś zobaczyć?

Niezależnie od tego, co to jest, nie osiągniesz niczego jeśli nie zrobisz pierwszego kroku. Czasem ten krok to wyjście ze swojej strefy komfortu, złamanie swojego schematu myślenia i działania. Może ten krok to rezygnacja z czegoś co przeszkadza Ci w osiągnięciu celu?

Ostatnio widzę, że trzymanie się uparcie utartej ścieżki i znanych mi już sposobów działania powoduje czasem, że tkwię w tym samym i nie idę do przodu. Jasne, jakieś rozwiązanie może być dobre przez pewien czas, ale może pojawi się lepsze?
Tutaj słowo wtrącenia - dowiedziałam się tego niedawno, podobno (szczególnie mężczyźni) niektóre osoby mają taki charakter i podejście, że skoro coś działa to nie ma powodu i sensu tego ulepszać i zmieniać.
Są pewnie rzeczy, które się nie zmienią - niemniej, czasem coś może nas po prostu hamować w rozwoju, a zmiana czegoś, nawet drobna może poprawić nasz standard życia, a nawet właśnie być pierwszym krokiem do sukcesu.






Pierwszy krok nie może być byle jaki


Inną rzeczą jest oczywiście wytrwałość, i postawienie drugiego, trzeciego i dziesiątego kroku.
Ale to ten pierwszy jest najtrudniejszy. Dlatego dobrze go przemyśl. Co może być pierwszym krokiem, który pociągnie za sobą kolejne?

Samo zrobienie pierwszego kroku to jedno. Ale wybranie takiego działania, które zachęci cię i zmotywuje, da ci wiarę w to że się uda - to inna sprawa! Jak wybrać, co będzie tak działać? Pomyśl, jaki jest Twój cel, zastanów się jakie działanie może być dobry początkiem. A potem odpowiedz sobie na pytanie, czy ten krok jest dość angażujący, żeby było mi szkoda zrezygnować, ale też na tyle realny i wykonalny, że mnie nie pokona?

Jeśli chcesz nauczyć się języków - nie wystarczy tylko kupić książki - pierwszym krokiem, który może zadziała lepiej będzie zaplanowanie czasu raz dziennie na to, żeby ją poczytać, wpisanie tego w kalendarz, ustawienie sobie przypomnienia na telefonie, może nawet prośba do kogoś bliskiego, żeby zapytał cię co parę dni jak Ci idzie?

Jeśli chcesz pojechać gdzieś, może zacznij od założenia sobie oszczędnościowego mini konta (w moim banku są takie :D ) i ustaw automatyczny przelew na nie, jakiejś niewielkiej kwoty ?
Chyba że masz już środki, a trudnością jest to, że nie potrafisz się oderwać od pracy, albo boisz się wyruszyć poza znane rejony. Wtedy może poszukać towarzysza podróży, poczytać inspirujące historie innych i zarezerwować sobie jakąś bliższą wycieczkę, żeby przełamać się najpierw na mniejszą skalę?

Pierwszy krok do poprawy kondycji i sylwetki? Może się nie zgodzicie, bo ćwiczyć można w domu i potrzeba zaparcia, ale ja kupiłam karnet na siłownię. Wiecie dlaczego? Bo jeśli po wydaniu (nie jakiejś ogromnej, ale zawsze) kwoty na siłownię jest mi szkoda, żeby się zmarnowała. Więc nawet jeśli mi się ogromnie nie chce, to kilka razy na tą siłownię pójdę, żeby się "nie zmarnowało", a każdy kolejny trening daje więcej frajdy i powoduje, że cieszę się z takiego a nie innego kroku. Oczywiście, że jeszcze mnóstwo pracy przede mną, ale pierwszy krok mnie dość zaangażował, i na razie nie zamierzam rezygnować, bo już dużo czasu w to zainwestowałam.

To takie moje dzisiejsze przemyślenia o tym, że trzeba wyjść poza schemat i zrobić pierwszy krok, żeby cokolwiek osiągnąć.

Zgadzacie się z tym, że dobry pierwszy krok to połowa sukcesu? A może uważacie, że jeśli jest dobrze, to po co coś zmieniać?
Chętnie się dowiem co myślicie, dajcie znać w komentarzach!

Zapraszam też na mój Fanpage Życie Proste na FB - gdzie piszę o prostym życiu,
i na Instagram - gdzie je pokazuję wizualnie :p












Mój Maj 2019

Mój Maj 2019




W Maju kwitną bzy i kasztanowce. W Maju biedni maturzyści piszą egzamin dojrzałości. W Maju zaczynają się ciepłe dni, i skracają się noce. Maj to miesiąc pierwszych letnich burz i pierwszych słonecznych piegów (albo spalonego pierwszy raz w sezonie nosa).

A w moim Maju była do tego przeprowadzka, podróże małe i duże i bardzo dużo pracy. Ale to nic nowego ;)

Polskie wybrzeże 

Udało nam się wyrwać na trzy dni nad morze - do Gdyni. To chyba moje ulubione miejsce w Polsce, chociaż w wielu jeszcze nie byłam ;) Tym razem chcieliśmy zobaczyć miejsca,w których do tej pory nas nie było. Zaczęliśmy od Westerplatte, które zawsze chciałam zobaczyć, ale jeszcze nigdy nie miałam okazji. Miejsce okazało się bardzo ciekawe i polecam jeśli ktoś interesuje się historią czy wojskowością. Dla mnie osobiście smutne było oglądanie tego miejsca, gdzie tyle osób zginęło, niemniej była to pouczająca wycieczka.



Byliśmy też w fantastycznym Centrum Experyment, gdzie, szczerze mówiąc bawiłam się jak dziecko. Super sprawa właśnie żeby wybrać się z dzieciakami, ale dla dorosłych też znajdą się atrakcje. Centrum jest wypełnione różnymi machinami i instalacjami, które pozwalają na przykładzie ciekawych eksperymentów poznać zasady działania sił fizyki, ludzkiego organizmu i przyrody. 

Nie obyło się oczywiście od odwiedzenia naszych dwóch ulubionych punktów gastronomicznych (czyt. kawiarni i burgerów) i o ile burgery były pyszne jak zwykle, to kawa niestety nas tym razem rozczarowała.





Kiedy jestem w innym mieście lubię pospacerować po bocznych uliczkach i znajdować różne ciekawe małe sklepiki czy budynki. W Gdyni trafiliśmy na uroczą maleńką księgarnię z książkami nie tylko dla dorosłych i dla dzieci po angielsku, które były przepiękne! Na razie nie są mi jednak potrzebne ;), więc na oglądaniu się skończyło. 




Ten wyjazd był nam bardzo potrzeby, po intensywnych dniach końcówki Kwietnia. 


Poznań 

Ze względu na Influencer Live Poznań miałam też okazję wybrać się do tego wielkopolskiej miasta po raz pierwszy w życiu. O samej konferencji pisałam już w osobnym poście, nie będę się zatem powtarzać.




Ale kilka słów o moich wrażeniach względem samego miasta - jest duże, jest dobrze skomunikowane i jest naprawdę ładne. Ponieważ hotel, w którym nocowałam był prawie w samiutkim centrum mogłam pospacerować po rynku i głównym deptaku. Zjadłam tam pyszne naleśniki. I wreszcie mogłam wpaść do Kontigo, którego niestety jeszcze nie ma na śląsku - ale cierpliwie czekam!





Co prawda pogoda nas nie rozpieszczała i na dłuższe spacery nie dało się wybrać bo było dość zimno, a potem też mokro, ale tyle ile udało mi się pooglądać pokazało mi, że Poznań jest naprawdę wart odwiedzenia. Znajdziemy tam mnóstwo małych, pochowanych knajpek i klubów, sklepy w starym stylu. 

Zdecydowanie poczułam się tam dobrze, klimat Poznania mi się bardzo spodobał :)


Kwiatowo

Maj był też miesiącem, w którym zrobiłam chyba najwięcej zdjęć kwiatów do tej pory! 

Co poradzę skoro tak pięknie kwitną. 






***

Ostatnie dni Maja upłynęły mi na przygotowaniach do sesji i przeprowadzki, która już na szczęście za mną, ale była też ona jednym z powodów tak długiej przerwy w powstawaniu nowych tekstów :)
Teraz mam już jednak nadzieję wrócić i odzywać się regularnie :) Już niedługo kilka nowych tekstów M., będzie też trochę o moich ulubionych rzeczach i nowe wskazówki dla prostszego życia! To ja biorę się do pracy a wy do czytania! :)




Copyright © Życie Proste , Blogger