Podsumowanie roku 2018
Waham się i waham, czy taki wpis to dobry kierunek. Jestem mimo wszystko w tych moich słowach (ostatnio niestety za rzadkich) dość anonimowa. Gdzieś tam przewija się moja twarz, i opowiadam o tym co się u mnie dzieje, ale nie jest to taka przysłowiowa "prywata", typu "co zjadłam na śniadanie".
Ale skoro nowy rok, który zawsze jakoś podświadomie niesie u ludzi chęć do zmiany czegoś, spróbowania czegoś nowego, to dlaczego by nie spróbować! A może okaże się, że to sposób, w który mój anonimowy i cichy blog zainteresuje nowe osoby i z większą ilością Was - czytelników będę mogła się dzielić swoimi przemyśleniami i życiem?
No więc bez dłuższych wstępów: Mój rok 2018 w skrócie :)Słowo roku: Zmiana.
Jeszcze nigdy w poprzednich latach nie doświadczyłam takiej kumulacji zmian jak w tym, zakończonym właśnie 2018. Skończony pierwszy etap studiów, który spowodował zmianę mojego statusu z wykształcenie średniego na wyższe, a co za tym idzie - zmiany w CV, które teraz wygląda poważniej, zmiana pracy, a później kolejna, która doprowadziła do tego, że na ten moment mój status zawodowy to po prostu - student... ;)
Ślub. Przeprowadzka do najlepszego męża na świecie i wiele innych skutków, które to zapoczątkowało - totalne przemeblowanie, układanie się w nowym miejscu i przyzwyczajanie się do nowego sposobu funkcjonowania w życiu - z dala od rodziców, na własny rachunek i z większą odpowiedzialnością, bo decyzje podejmować trzeba z pełną świadomością konsekwencji a nie zrzucać na kogoś innego.
Bardzo długo bałam się zmian, bo kojarzyły mi się tylko z pogorszeniem się obecnej sytuacji i większymi trudnościami. I może owszem, czasem jest trudniej, ale mimo wszystko zmiany powodują w moim życiu, że idzie ono do przodu, a nie stoi w miejscu. Rozwój nie jest możliwy jeśli nie zaakceptuję, że musi pociągnąć on za sobą zmiany, mniejsze i większe.
Ten rok pokazał mi, że zmiany są mi potrzebne, polubiłam je. Czasem patrzę na nie z drżeniem co przyniosą, ale mam przy sobie ludzi, którzy są dla mnie wsparciem w tych zmianach, i jak już wiecie (przynajmniej Ci, którzy czytają mnie od jakiegoś czasu) Boga, z którym żadne, nawet największe i najcięższe zmiany nie są straszne, a jeśli są, to On przychodzi z pokojem i pomaga mi się z nimi uporać :)
Czego nauczył mnie ten rok?
Walczenia o swoje. Krótko i na temat. Trzymania się tego, do czego jestem przekonana, a nie pozwolenia, aby ktoś z inną wizją zabił to, w co wierzę. Kilka razy w tym roku znalazłam się w sytuacjach, kiedy postawiłam pewne sprawy, decyzje a nawet relacje na ostrzu noża, przez to, że nie wyglądały one tak jak powinny i odpuszczenie tego doprowadziłoby do zdradzenia tego w co wierzę. Nie chodzi mi o to, żeby nie brać pod uwagę zdania drugiej osoby, czy być apodyktycznym i narzucać innym swoją wolę - chodzi mi o to, żeby nie rezygnować z tego w co się wierzy, tylko po to żeby kogoś zadowolić i nie powodować dyskusji. Jeśli w coś wierzysz to nie pozwól, żeby ktoś szantażem zabrał Ci tą cenną wiarę.
Nie wszystko zrobię sama i naprawdę nie jest wstydem przyjąć pomoc. Jestem chyba najgorszą Zosią samosią jaką znam... Nawet jeśli już nie jestem w stanie się wyrobić, wolę zarwać noc czy spędzić nad czymś cały dzień, zamiast poprosić o pomoc. Nie jest to dobra cecha, szczególnie że nie jest to konieczność - bo mam wokół siebie naprawdę wspaniałych ludzi, których pomoc jest bezinteresowna i bezcenna. Szczególnie przy organizacji ślubu uświadomiłam sobie, że wszystko próbuję zrobić sama, bo wtedy będzie najlepiej - uczę się od tego czasu pokory, odpuszczania mojego perfekcjonizmu i uczę się przyjmować, cieszyć i okazywać wdzięczność za pomoc, którą ktoś mi oferuje. To nie wstyd przyjąć pomoc, a później można się nią odwdzięczyć. I od razu lepiej się żyje :)
Największe szczęścia i radości
Podróż po polskim pomorzu i pojezierzu. Kocham polskie morze i żadne ciepłe kraje chyba mnie od tego nie odwiodą. Owszem, fajnie się powygrzewać na ciepłej, włoskiej plaży, ale jej klimat niczym nie przypomina polskiego pomorza. Pierwszy raz miałam okazję być na Mazurach i chociaż byłam tam krótko, zachwyciły mnie i chciałabym tam wrócić. Oczywiście Trójmiasto, do którego przeprowadziłabym się gdybym tylko mogła :P Oczywiście największą przyjemnością podróży było towarzystwo kochanej osoby - a to sprawia niesamowity klimat, nie ważne gdzie się pojedzie :)
Rozpoczęcie nowego etapu studiów, poznanie nowych osób i poszerzanie horyzontów. Co prawda kontynuuję ten sam kierunek, co na licencjacie. Ale ludzie są nowi, przedmioty są nowe i czuję zapał do rozwijania się w tym kierunku, który studiuję. Oczywiście zbliżająca się sesja trochę straszy, ale nie zabija to mojej radości ze studiowania - kiedyś będę te sesje wspominać z łezką w oku!
Inne podróże, małe i duże. Bielsko-biała, Warszawa, Opole i oczywiście Łódź i fantastyczny zjazd blogerów SeeBloggers. Miło siedzi się w domu z kubkiem herbaty, ale to podróże, odwiedzanie nowych miejsc, poznawanie nowych ludzi pozwala nam rozwijać się i poszerzać swoje perspektywy. Każde nowe miasto, które mogłam odwiedzić i każda osoba, którą poznałam to powód do wdzięczności :)
Za co jestem wdzięczna
W tym roku, najbardziej jestem wdzięczna za to jak ułożyło się moje życie po tych wszystkich zmianach, że czuję że Bóg postawił mnie w najlepszym dla mnie miejscu, dokładnie tam gdzie mogę się rozwijać najlepiej i działać najskuteczniej. Jestem wdzięczna bo jestem zdrowa, mam wszystko czego potrzebuję, a nawet więcej, wdzięczna za moich przyjaciół i rodzinę....a w tej chwili - za długo wyczekiwany śnieg, który sypie już od dobrej godziny i zmienia widok za oknem w prawdziwą magię.
Za co Ty jesteś wdzięczny w kończącym się roku ? :)
Liczę na szczere opinie na temat wpisów tego typu, jestem w trybie eksperymentu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz