Stres - strach na wróble?
Drżące dłonie, pocące się nieprzyjemnie palce, kolana zbyt miękkie żeby utrzymać pewny krok. Kłucie w klace piersiowej, zawroty głowy, ucisk w żołądku niewiadomego pochodzenia. Znasz te odczucia? Przed trudnym egzaminem, rozmową o pracę, albo nieprzyjemnym czy niechcianym spotkaniem. Dobrze byłoby gdyby pojawiały się tylko wtedy. Reakcje stresowe nie są nam obce. Musimy sobie z nimi radzić na co dzień. Ale co kiedy pojawiają się zbyt często, zbyt intensywnie lub towarzyszą nam przewlekle?
Według definicji to stan, kiedy zaburzona jest nasza fizyczno-psychiczna równowaga. Brzmi prosto? Być może, ale to zjawisko o wiele głębsze, szersze i bardziej zawiłe niż się wydaje. Wpływa nie tylko na stan psychiczny, ale też na odczucia fizyczne, a nawet na nasze relacje z otoczeniem i myślenie o samych sobie… Dlaczego to mówię? Bo stres towarzyszy mi bardzo często, walczę z nim i myślę, że nie jestem w tym sama, że w tych pędzących czasach wielu z nas musi się mierzyć z codziennymi wyzwaniami, które powodują stres, zabierający nam radość z życia…
Stres ponadto może w dalekich konsekwencjach prowadzić do nerwic, depresji i innych nieprzyjemnych schorzeń, nawet już nie tylko psychicznych ale i czysto fizycznych.
- kiedy zrobię coś nie tak, przychodzą wyrzuty sumienia, czy poczucie beznadziejności i przegranej
- wyzwania i obowiązki tak się nawarstwiły, że zaczynam się obawiać, że im nie podołam
- jestem w sytuacji, z której żadne wyjście nie jest dobre, a każde powoduje jakieś szkody
- mam problemy ze zdrowiem i zaczynam je nadmiernie analizować
- padam ofiarą bezpodstawnej albo niekonstruktywnej krytyki, oskarżeń nienakierowanych na to żeby mi pomóc, a tylko aby mnie zdyskredytować
- próbuję naprawiać problemy wszystkich naokoło i biorę na siebie smutki i niepowodzenia wszystkich znajomych i bliskich, obciążam się ich troskami, na które nie mogę poradzić
Brzmi znajomo? Tak sobie myślę, że o ile czyjaś przykra krytyka, czy właśnie niewynikające z naszego błędu problemy są faktycznie stresujące i powodowane czynnikami zewnętrznymi – o tyle większość naszego stresu budujemy w sobie sami.
Wiem, możecie się oburzyć – „Przecież nie stresuję się specjalnie!”. Oczywiście, że nie. Ale często swoimi własnymi rozmyślaniami, przesadną analizą każdej sekundy jakiegoś zajścia i przyjmowaniem wszystkiego personalnie podnosimy nasz poziom stresu w górę skali – zupełnie niepotrzebnie.
Czy ja jestem lepsza? Jasne, że nie! Jestem jednym z większych nerwusów w swoim otoczeniu (spytajcie koleżanki ze studiów). Ale wiecie już, że moje teksty piszę, żeby podzielić się z Wami tym, co sama próbuję w swoim życiu przepracować i może przy okazji kogoś zainspirować ;)
Usłyszałam kiedyś od lekarki, że mam się „po prostu nie stresować”, ale jak się domyślacie, taka rada to żadna rada, tak naprawdę nie da się po prostu pstryknąć palcem i nie stresować się. Mam taką teorię – zapanowanie na stresem to ciężka praca, ale jak każda praca, jest możliwa do wykonania tak i ta również.
Wierzę, że może zakończyć się sukcesem. Praca długotrwała dlatego, że przyczyny stresu często nie są możliwe do pokonania w jeden dzień, tak samo jak walka z jego skutkami.
Wyobraź sobie że stres to taki strach na wróble, wygląda groźne, można się trząść na jego widok kiedy spotkasz go po ciemku, ale kiedy podejdziesz bliżej okazuje się że to siano i puszki, nie ma czego się bać, a stres sam w sobie wcale nie pomoże nam rozwiązać problemów, które go wywołują. W zasadzie można powiedzieć, że stres jest wybitnie nieefektywny. Jeśli cenisz sobie efektywność, skuteczność i lubisz robić to co ma sens, a denerwuje Cię marnowanie czasu na coś co nie działa – postanów tu i teraz że chcesz się pozbyć stresu, albo zminimalizować jego negatywne oddziaływanie na ciebie bo z nim zrobisz o wiele mniej niż byś mógł!
Oczywiście są osoby, na które taki lekki stres działa motywująco i pozwala im w końcu zabrać się do pracy. Z takiego warto korzystać. Ale ja mam na myśli ten paraliżujący, który właśnie zatrzymuje Cię w miejscu, taki który przyprawia cię o ból głowy i brzucha, albo spędza sen z powiek...
- Jeśli coś co Cię stresuje możesz usunąć i jest to coś zupełnie niepotrzebnego – pozbądź się tego. ( Nie wyrzucaj swojego męża, czy chłopaka! Stres w relacjach lepiej rozwiązać rozmową! ;) ) Ale na przykład toksyczne relacje z osobami, które tylko okradają cię z czasu i optymizmu.
- Znajdź swoje sposoby na relaks, odstresowanie i sięgaj po nie tak często, jak tylko możesz :) Kąpiel z pianą? Zdrowy posiłek (daje poczucie satysfakcji, że robisz dla siebie coś dobrego)? Może filiżanka herbaty i rozmowa z kimś bliskim? Zapal zapachowe świeczki, kup sobie nową poduszkę albo zafunduj sobie domowe spa :) Korzystaj. Takich sposobów jest mnóstwo! Sprawdź co działa na Ciebie i czerp z tego
- Spróbuj „zmęczyć” stres, idź pobiegać, poćwiczyć, może posprzątaj?
- Wyczyść głowę, spisz swoje stresy i smutki na kartce, a potem ją podrzyj i wyrzuć. Może pomoże ci w tym rozmowa, modlitwa?. Wyrzuć to z siebie.
Sprawdź czy działa, i pamiętaj, stres to nieefektywny strach na wróble. Możesz się od niego uwolnić. Trzymam kciuki!
Dajcie znać, jak wy radzicie sobie ze stresem. Może ktoś zainspiruje się waszymi pomysłami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz