Co ludzie powiedzą...


Nie od dziś wiadomo, że człowiek jest istotą społeczną, pisał o tym już Elliot Aronson. Co to właściwie znaczy? Według definicji człowiek potrzebuje, szczególnie w początkowym i końcowym okresie swojego życia przebywania w jakiejś grupie osób, które pomagają mu, uczą go jak radzić sobie z podstawowymi kwestiami oraz opiekują się nim. Co więcej ta teoria mówi, że człowiek lepiej rozwija się w społeczności i może tylko w niej zaspokajać swoje potrzeby oraz, że przekazywana przez społeczność wiedza, tradycje i reguły postępowania w jakiś sposób kształtują jednostkę, jako osobę. 

Oczywiście każdy z nas zna osoby, które preferują samotny tryb życia, ale nawet one były przez kogoś wychowywane i z kimś się komunikują – tego raczej nie da się uniknąć J

Także psychologia potwierdza, że nasze środowisko to jeden z najważniejszych czynników, które kształtują i wpływają na naszą osobowość. Zależy ona od miejsca, w jakim się wychowaliśmy i osób, które nas wtedy otaczały, oraz od tego, z kim w czasie całego życia mieliśmy kontakt. 




Powinniśmy jednak zwrócić uwagę na to, że nie zawsze ten wpływ, jaki mają na nas inni jest dla nas dobry. Przykładem mogą być wychowywane w patologicznych domach dzieci, lub osoby, które pozbawione czułości i opieki w dzieciństwie mają, jako dorośli trudności w okazywaniu emocji i przyjmowaniu ich.

Skoro więc ten wpływ może być negatywny, czy może być też zbyt intensywny? Czy inne osoby mogą nas w jakiś sposób przytłoczyć, hamować, blokować? Myślę, że tak. Ile razy słyszeliśmy historie osób, które chciały zrobić coś „innego” niż robiły zwykle, lub co robiło ich otoczenie, ale ich znajomi, rodzina próbowali ich zatrzymać, ponieważ coś nie mieściło się w znanych im normach. To nawet tak znane nam dzisiaj postaci jak Marilyn Monroe, Harrison Ford czy (uwaga!) Walt Disney podejmując próby zrobienia czegoś wielkiego były hamowane. Słyszeli, że nie mają dość talentu, wyglądu albo kreatywności, żeby zajęli się czymś przyziemnym – na przykład Marilyn Monroe zasugerowano, aby została sekretarką, a nie próbowała bawić się w aktorstwo. Jednak dzięki temu, że osoby te nie pozwoliły opiniom innych ludzi pozbawić ich marzeń możemy teraz zachwycać się piękną Marilyn, oglądać Indianę Jones ‘a czy bawić się przy filmach Disney ’a.

Co powiedzą inni? Jak zareaguje moje otoczenie, znajomi, dziewczyna i mama. Co muszę zrobić, żeby nikt nie miał mi niczego za złe, żeby zachować dobre relacje z każdym. 

Jeśli zadajesz sobie takie pytania, zatrzymaj się i pomyśl, czy naprawdę chcesz żyć według czyichś oczekiwań? Nie zrozumcie mnie źle, czasem czyjś głos rozsądku może nam uratować życie, ale czasem ciągłe zastanawianie się, co pomyślą inni może nas bardzo zablokować. 

Takie podejście powoduje również ciągłe życie w stresie, dlatego że różni ludzie chcą od nas różnych rzeczy, a my nie jesteśmy w stanie sprostać im wszystkim. Ciągłe zastanawianie się, czy ktoś nie poczuje się odrzucony, jeśli odmówię, lub czy ktoś nie będzie zgorszony, jeśli zrobię coś innego niż wszyscy sprawia, że nie cieszymy się z tego, co robimy i nie czujemy się swobodnie.




To wszystko, to przemyślenia z mojego własnego podwórka. To właśnie ja jestem taką osobą, która chce zadowolić wszystkich i nikogo nie urazić jednocześnie. Niestety odkrywam coraz częściej, że taki sposób życia powoduje frustrację tak wielką, że w pewnej chwili zupełnie już nie wiadomo co zrobić. 

Mój sposób to konsultowanie pomysłów i planów z osobami, które są mi najbliższe i których opinię najbardziej cenię, przemyślenie ich rad i odpowiedzi, ale później działanie zgodnie z moim przekonaniem  i tym w co wierzę - zwykle na tym etapie podejmowania decyzji modlę się o jakieś wsparcie z góry :)  Dzięki temu moi bliscy czują się potrzebni i docenieni, ponieważ zwracam się do nich o radę, ale ja czuję się wolna w swoich wyborach, bo prawo do ostatniego słowa zostawiam sobie samej i temu do czego mam przekonanie :)





 


4 komentarze:

  1. Monika Torkowska25 maja 2020 11:19

    Szczerze mówiąc - oduczyłam się konsultowania pomysłów. Jeśli jest to pomysł biznesowy to trzeba pytać klientów, a cała reszta? Robię. Chętnie słucham ludzi i kiedy się otwierają to zaczynam dostrzegać, że doświadczyli wychowywania się w rodzinach z dysfunkcją na jakimś poziomie. Mam wrażenie, że to większość rodzin. Czy to jest czymś podparte? Nie, to tylko moje wrażenie na podstawie słuchania i obserwowania. Dlaczego mamy tyle dysfunkcji? Życie rodzinne to z mojego punktu widzenia najbardziej skomplikowane relacje w ogóle. Dodatkowo jeśli dysfunkcje były w poprzednich pokoleniach to będą się przenosiły na kolejne tak długo, jak ktoś nie przerwie tego łańcucha. Psychoterapie to mimo wszystko nie powszechny temat. :) Konkludując - zgadzam się z Twoimi przemyśleniami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikt nie przeżyje za nas życia, więc też jego rady są najczęściej bez większego znaczenia. Większość ludzi radzi, co oni zrobiliby na Twoim miejscu, a nie, co jest dobre dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że nie jesteśmy w stanie dopasować się do wszystkich. Ja już dawno temu porzuciłam zasadę, żeby być lubianą przez całe otoczenie. O nie! Nigdy nie dopasujemy się do wszystkich. I właśnie dlatego inni powinni być też bardziej elastyczni. Bez tego ani rusz! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też za dużo się przejmuję tym jak zareagują inni i jestem zdecydowanie świadoma tego problemu, ale nic nie mogę poradzić na to, że z tyłu głowy pojawia się myśl, która każe mi pomyśleć o reakcji innych.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Życie Proste , Blogger