Te małe rzeczy



Przez chwilę tylko oddychaj. Nie myśl, nie analizuj, nie wspominaj, nie planuj, nie rozważaj. Weź oddech i skup się na tym, jak dobrze jest móc oddychać. Wyjdź na balkon, albo otwórz okno. Odetchnij świeżym powietrzem. Nie oceniaj przez chwilę pani sąsiadki, co niepotrzebnie poszła do sklepu, nie myśl o brudnej szybie, której nie umyłeś na święta, oddychaj. 

Od kilku tygodni stale towarzyszy mi uczucie poddenerwowania, stresu, lekkiego niepokoju, niepewności. Piszę do Was o spokoju, o prostocie, o cieszeniu się małymi rzeczami już jakiś czas. Ale teraz, szczególnie kiedy te małe rzeczy, ta prostota, te drobiazgi, codzienność zamknięta w czterech ścianach to wszystko co mamy... teraz widzę ile to znaczy. Jak cenna jest umiejętność prostego życia. Wszystkie teorie less, slow itd. nabierają teraz sensu, choć część z nas jest w nie wrzucona bez własnej woli. A możliwe, że też część jest o wiele mocniej obładowana pracą niż zwykle, w końcu praca z domu, połączona z opieką nad dziećmi i domem to musi być ogromne wyzwanie....






A ja odkrywam moje małe rzeczy, relaksujące mnie, powtarzalne, nadające moim dniom pewną rutynę, która uspokaja. Uczę się czerpać z sytuacji, której nikt z nas nie wybrałby z własnej woli. Uczę się cieszyć każdym dniem i doceniać, że jeszcze oddycham, że moje płuca ciągle działają. 

Sadzę zioła w doniczkach z recyklingu na balkonie, zasiałam maciejkę i dwa razy dziennie sprawdzam, jak rośnie. Spryskuję ją wodą i cieszę się z każdego wyrastającego listka. Jest coś terapeutycznego w zieleni, szczególnie tej świeżej, wiosennej. 

Wietrzę mieszkanie dwa razy dziennie, a jeśli jest ciepło to nawet częściej. Rano siadam na balkonie i przyjmuję witaminę D, a po południu patrzę jak pięknie światło zachodu słońca maluje mi ściany i sufit. 

Gotuję to, co wymaga długiego przygotowania. Mieszam przez pół godziny żeby zrobić domowy lemon curd i z satysfakcją robię do niego gofry (nie odwrotnie). Pierwszy raz mam tyle czasu, że robię drożdżowe wypieki wszelkiego rodzaju. Wcześniej zdanie "odstaw do wyrośnięcia na godzinę" zawsze mnie zniechęcało.

Wieszam pranie na balkonie, a ono w zamian pięknie pachnie kiedy wysycha na świeżym powietrzu. Mam też czas wyprasować pościel i to czego zwykle nie prasuję, bo szkoda czasu. 

Korzystam ze źródeł online i dowiaduję się o naturalnych kosmetykach, jak pięknie pisać, jak zrobić własne świeczki, jak wykorzystać obierki z cytryny i jabłka... (Chcecie jakąś listę tutoriali?)

Nawet pisanie pracy magisterskiej zaczęło mi sprawiać satysfakcję. Bo mam na to czas. Bo nie robię tego w pośpiechu. 

Spędzam czas nad książką, modlę się i z radością przyjmuję ten spokój, który dzięki temu mam. 

***



Oddychaj. Uciesz się, że możesz. Zobacz, Twoja codzienność jest teraz prostsza. Doceń ją sobie. 



























6 komentarzy:

  1. Więcej czasu to i więcej rzeczy chce się robić...

    OdpowiedzUsuń
  2. Monika Torkowska25 maja 2020 11:14

    Piszesz o trudnej dla wielu z nas sztuce tak naprawdę. :) Czuję, jak duży ma to sens, ale z drugiej strony czuję też silną potrzebę żeby biec do przodu i spełniać swoją misję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjemnie się czytało Twój wpis, aż poczułam jak się sama zatrzymuję w moim własnym pędzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Staram się nie żyć w pędzie - raz idzie mi lepiej raz gorzej, ale z wiekiem chyba coraz bardziej potrafię być tu i teraz.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Życie Proste , Blogger